Chwała aktorom
A jednak ta opowieść o podziałach klasowych, wybujałych aspiracjach i chorych ambicjach nie porwałaby widzów, gdyby nie aktorzy. Mike Newell zaangażował Helenę Bonham-Carter i Ralpha Fiennesa, których spotkał wcześniej na planie „Harry'ego Pottera i Czary Ognia". Panna Havisham w wykonaniu Carter to starzejąca się kobieta, która – zdradzona kiedyś przez ukochanego mężczyznę – niesie w sobie tajemnicę i poczucie odrzucenia. I teraz chce mścić się na całym męskim rodzaju. Fiennes jako Magwitch w pierwszych scenach tworzy postać demoniczną, by zamienić się w człowieka głęboko nieszczęśliwego, po którego śmierci łza spłynie po policzku nie tylko Pipowi.
Ta wyśmienita para spycha na dalszy plan głównych bohaterów filmu, choć Jeremy Irvine, pamiętny z filmu Stevena Spielberga „Czas wojny", wiele robi, by pokazać wewnętrzne przemiany Pipa, a młoda Holliday Grainger z wdziękiem gra dziewczynę, która chce łamać męskie serca. Po tej ekranizacji otwarte pozostaje pytanie, jak przenosić na ekran literacką klasykę. Nowocześnie, jak Andrea Arnold i Baz Luhrmann, czy też tradycyjnie? Obawiam się, że Mark Newell, zatrzymując się w połowie drogi, nie zadowoli do końca zwolenników ani pierwszej, ani drugiej opcji. Ale jedno jest pewne: za kilka lat i tak zobaczymy kolejną wersję „Wielkich nadziei". Podobnie jak „Opowieści wigilijnej", „Davida Copperfielda" czy „Olivera Twista". Stary Charles Dickens jest niezniszczalny.
Moda na klasykę
W dzisiejszym kinie panuje moda na ekranizowanie literackiej klasyki. A raczej na tworzenie jej nowych, współczesnych wersji. Nierzadko szokujących. Brytyjka Andrea Arnold zaskoczyła adaptacją „Wichrowych wzgórz", które z wielkiego romansu zamieniły się w film o obsesji, sadomasochizmie, dominacji. Z powieści Bronte reżyserka wyciągnęła gwałt, brud, lejącą się krew, seks, pokazując na ekranie najniższe ludzkie instynkty.
Rosjanin Aleksander Sokurow przeniósł akcję Fausta do XIX-wiecznych Niemiec, portretując skarlały świat i Fausta, który tak samo wykorzysta Małgorzatę, jak i żałosną pokrakę – Mefista. W jego filmie nie ma mowy o wielkości, nieśmiertelności, smakowaniu szczęścia, romantyzmie. Nikt nie czeka na zdanie „Trwaj, chwilo, jesteś piękna". Z ekranu padną inne słowa: „Dalej! Wciąż dalej!" Faust idzie przez życie jak czołg.
Przenosząc na ekran „Jane Eyre" Cary Fukunaga wydobył z literackiego pierwowzoru pesymizm. Zamiast siły miłości pokazuje więc gorycz kryjącą się w każdej relacji międzyludzkiej i ból niespełnienia.