Na początek kilka faktów dla przypomnienia. Podczas pierwszej wojny libańskiej w 1982 r. armia izraelska sprzymierzona z libańską chrześcijańską Falangą najpierw rozbiła muzułmańskie wojska libańskie i pomagające im oddziały syryjskie, a potem zdobyła Bejrut opanowany przez Organizację Wyzwolenia Palestyny.
O udziale w tej wojnie do dziś nie mogą zapomnieć jej bardziej wrażliwi uczestnicy. Dwóch z nich nakręciło głośne w świecie filmy o gnębiącej ich ciągle wojennej traumie: Samuel Maoz – „Liban", Ari Folman – „Walc z Baszirem".
Markowy reżyser Eran Riklis („Syryjska narzeczona", „Drzewo cytrynowe", „Misja kadrowego") nie ma za sobą wojennych przeżyć, ale w swych filmach o skomplikowanych relacjach arabsko-izraelskich prezentuje współczucie, empatię i wrażliwość.
Akcja „Mojego przyjaciela wroga" rozgrywa się w 1982 r., tuż przed wkroczeniem wojsk izraelskich do Bejrutu. Zgromadzeni w obozach dla uchodźców Palestyńczycy, mimo ochrony militarnej bojówek OWP, żyją w stałym zagrożeniu. Brutalnie atakują ich falangiści, a izraelskie samoloty bombardujące siedziby OWP nie oszczędzają cywilów.