Gdynia 2013 - premiery

Gdynia 2013. ?Pokazywane na festiwalu nowe polskie filmy zapowiadają kolejny świetny sezon w naszych kinach – pisze Barbara Hollender

Aktualizacja: 11.09.2013 20:09 Publikacja: 11.09.2013 19:53

Czarno-biała „Ida” Pawła ?Pawlikowskiego to film delikatny, a przy tym głęboki i wielowymiarowy

Czarno-biała „Ida” Pawła ?Pawlikowskiego to film delikatny, a przy tym głęboki i wielowymiarowy

Foto: Festiwal Filmowy w Gdyni

To niesprawiedliwe, ale przecież naturalne. W gdyńskim konkursie największe emocje towarzyszą zawsze filmom, które nie trafiły jeszcze do kin. A w tym roku część tych nieznanych polskim widzom tytułów ma już za sobą światowe premiery na wielkich festiwalach. Nierzadko też pierwsze laury i znakomite recenzje.

?„Papusza" Joanny i Krzysztofa Krauzów zdobyła nagrodę specjalną w Karlowych Warach. Na tej samej imprezie sekcję „East of the West" wygrały „Płynące wieżowce" Tomasza Wasilewskiego. Prosto z Toronto, gdzie odbywa się najważniejszy przegląd za oceanem, przyjechał do Gdyni Paweł Pawlikowski. Jego „Ida" zebrała entuzjastyczne recenzje w pismach branżowych i wszystkich dziennikach, od „New York Timesa" zaczynając.

Film Macieja Pieprzycy „Chce się żyć" bezapelacyjnie podbił z kolei festiwal w Montrealu. Zdobył tam Grand Prix, Nagrodę Ekumeniczną i Nagrodę Publiczności. Pod koniec festiwalu widzów czeka też pierwszy publiczny pokaz „Biletu na księżyc" Jacka Bromskiego.

Szukając tożsamości

„Ida" – podobnie jak „Papusza" nakręcona na czarno-białej taśmie – zapiera dech w piersiach. „Film trwa 80 minut, ale każda jest ważna, a wszystkie razem składają się na bogate, głębokie, choć trudne doświadczenie artystyczne" – pisał James Adams z „Hollywood Reporter", porównując obraz Pawlikowskiego do dzieł Bressona, Dreyera, Bergmana i Tarra. Paweł Pawlikowski, który wyjechał z Polski jako 14-latek, w 1971 roku, jest autorem intrygujących psychologicznych dramatów. W „Lecie miłości" portretował iluzje i rozczarowania czasu dojrzewania, w „Kobiecie z piątego piętra" pokazywał świat człowieka pogrążającego się w chorobie psychicznej, coraz głębiej wpadającego w otchłań własnych lęków. W „Idzie" wrócił do Polski. Tej z przełomu lat 50. i 60., w której wyrósł. Zrobił film znakomity. W pierwszych scenach mądra przeorysza wysyła wychowaną w zakonie, osieroconą młodą dziewczynę, która wkrótce ma złożyć zakonne śluby, do jej jedynej krewnej. Nie może bowiem oddać się służbie bożej nie wiedząc, kim naprawdę jest.

Dziewczyna dowie się, że jest Żydówką, naprawdę nazywa się Ida Lebestein, a jej rodzina zginęła w czasie wojny. Spróbuje odszukać groby rodziców, odbędzie podróż do przeszłości. Pozna smak miłości, zobaczy okrucieństwo świata.

Pawlikowski zrobił film o Holokauście jakże inny niż „Pokłosie". Delikatny, wyciszony, pełen cierpienia. Głęboki i wielowymiarowy. Są tu również obrazy stalinowskiej Polski, jest opowieść o szukaniu własnej tożsamości. I wreszcie pytanie o istnienie Boga.

– Co będzie, jeśli tam pojedziesz i okaże się, że nie ma Boga? – pyta dziewczynę wybierającą się w rodzime strony, pod Łomżę, ciotka, stalinowska sędzina. W tej roli wielką kreację tworzy Agata Kulesza.

W „Idzie" nie ma jednej zbędnej sceny, rozmowy, ujęcia. Cisza gra równie silnie jak świetna muzyka Kristiana Eidnesa Andersena, zdjęcia Łukasza Żala i Ryszarda Lenczewskiego podkreślają osamotnienie bohaterki, nad której życiem zawisła historia. Piękne kino. Film Pawlikowskiego w swojej wirtuozerii podobny jest do „Papuszy" Krauzów, ale cechą charakterystyczną tegorocznego konkursu jest ogromna różnorodność.

Walcząc o siebie

Zupełnie inne jest „Chce się żyć" Macieja Pieprzycy – prawdziwa historia chłopca, który urodził się z ciężkim porażeniem mózgowym i przez lekarzy uznany został za osobę bez świadomości i kontaktu. Był czule wychowywany przez rodzinę, ale po śmierci ojca, chorobie matki i usamodzielnieniu się rodzeństwa, trafił do ośrodka dla osób niepełnosprawnych. Tu postanowił walczyć o swoją godność, o prawo do bycia człowiekiem, nie rośliną.

Bardzo trudno jest opowiedzieć o takiej tragedii na ekranie. Pieprzyca zrobił film wstrząsający i bardzo prawdziwy. Pokazał siłę człowieka, który – straszliwie naznaczony i skrzywdzony przez los – chce znaleźć swój kawałek świata. Choć autor unika sentymentalizmu, „Chce się żyć" wzrusza. Także dzięki potwornie odważnej kreacji Dawida Ogrodnika.

Dobrze zostały w Gdyni przyjęte, zwłaszcza przez młodszą część widowni, „Płynące wieżowce". Tomasz Wasilewski opowiedział historię młodej pary, która jest ze sobą od dwóch lat, gdy chłopak zakochuje się w innym mężczyźnie. To opowieść o próbie określenia własnej tożsamości seksualnej, ale przede wszystkim o meandrach uczuć, o zagubionych ludziach, którzy muszą stawić czoła namiętnościom, zdradzie, odejściu bliskiej osoby.

Coraz więcej profesjonalizmu

Tomasz Wasilewski umie podpatrywać uczucia: zauroczenie, z którym nie da się walczyć, świadomość tracenia bliskiej osoby, bezradność, poczucie winy, czasem bezwzględność oraz walkę o prawo do osobistego szczęścia. W ciekawym filmie objawił się duży talent tego 33-letniego reżysera. Z nowych propozycji najmniej przekonało mnie „Ostatnie piętro", ale i ten film ma swoje ambicje. Tadeusz Król wpisuje się w modny ostatnio nurt kina o przemocy domowej, obserwuje popadanie człowieka w paranoję, a w tle szkicuje rzeczywistość polskiej prowincji.

Polscy twórcy na ogół nie dysponują dużymi budżetami. Robią filmy skromne, ale coraz ciekawsze, z dopracowanymi scenariuszami, ciekawymi bohaterami.

W tle przejmujących historii ludzkich jest Polska. Ta dawna, której przyglądają się z dystansu, i współczesna, inna, nowa, a przecież też nierzadko po bolesnych przejściach. Nie dziwi, że publiczność coraz liczniej chodzi do kina na rodzime produkcje. A pokazy festiwalowe udowadniają, że widzowie znów mają na co czekać.

To niesprawiedliwe, ale przecież naturalne. W gdyńskim konkursie największe emocje towarzyszą zawsze filmom, które nie trafiły jeszcze do kin. A w tym roku część tych nieznanych polskim widzom tytułów ma już za sobą światowe premiery na wielkich festiwalach. Nierzadko też pierwsze laury i znakomite recenzje.

?„Papusza" Joanny i Krzysztofa Krauzów zdobyła nagrodę specjalną w Karlowych Warach. Na tej samej imprezie sekcję „East of the West" wygrały „Płynące wieżowce" Tomasza Wasilewskiego. Prosto z Toronto, gdzie odbywa się najważniejszy przegląd za oceanem, przyjechał do Gdyni Paweł Pawlikowski. Jego „Ida" zebrała entuzjastyczne recenzje w pismach branżowych i wszystkich dziennikach, od „New York Timesa" zaczynając.

Pozostało 87% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu