Mroczne tajemnice

?"Raj: Nadzieja" to trzecia część trylogii Urlicha Seidla. Jest równie prowokacyjna i ważna jak poprzednie – pisze Barbara Hollender

Aktualizacja: 19.09.2013 19:18 Publikacja: 19.09.2013 18:54

Verena Lehbauer i Melanie Lenz (główna bohaterka) w filmie ?„Raj: Nadzieja”. Od jutra na polskich ek

Verena Lehbauer i Melanie Lenz (główna bohaterka) w filmie ?„Raj: Nadzieja”. Od jutra na polskich ekranach

Foto: Against Gravity

Ulrich Seidl. 60-latek o okrągłej twarzy, krótko obcięte, lekko kręcone włosy. Ciemna koszula, czarna marynarka. Nie wygląda na artystę, raczej na urzędnika. A jednak w kinie austriackim znaczy tyle, co Elfriede Jelinek w literaturze tego kraju. Jest bacznym obserwatorem i krytykiem zachodniego społeczeństwa, które chętnie ukryłoby swe najtrudniejsze problemy.

Zobacz galerię zdjęć

Społeczny pornograf

Tak właśnie go nazywano, oskarżano też o „voyeryzm". Pokazywał ludzi umierających na szpitalnych łóżkach i podstarzałą aktorkę, która – opuszczona i rozczarowana światem – jak kochanka traktuje własnego psa. Nawet gdy robił reklamówkę z okazji Roku Mozartowskiego, filmował dwóch golasów masturbujących się w ciemnym pokoju przy muzyce z opery „Zaide".

Po serii mocnych dokumentów i kilku znaczących fabułach (m.in. „Upały" i „Export/Import) zrealizował trylogię „Raj". Pierwsza część „Raj: Miłość" miała premierę w 2102 roku w Cannes, druga – „Raj: Wiara" nieco później w Wenecji, trzecia „Raj: Nadzieja" – na ostatnim Berlinale. Właściwie miał powstać jeden film – o Austriaczce, która w Afryce szuka erotycznych spełnień. – Seksturystyka jest zjawiskiem, które wiele mówi o współczesnym świecie – powiedział mi w rozmowie. – Starzejąca się kobieta w zachodniej kulturze staje się obiektem drugiej kategorii, bogaci jadą do biednego kraju, by kupić to, czego u siebie dostać nie mogą. Mieszkańcy biednych krajów są w stanie się upokorzyć, a jednocześnie bezceremonialnie wykorzystywać swoje atuty, by zarobić na utrzymanie rodziny. To pokazuje przepaść, jaka oddziela Zachód i kraje Trzeciego Świata. Nie da się jej zakopać, jest uwarunkowana ekonomicznie, społecznie i kulturowo. O tym chciałem opowiedzieć.

Trzy bohaterki

Nakręcił 9 godzin materiału. Obok głównej bohaterki pojawiły się jej siostra i córka. Seidl uznał, że każda z nich zasługuje na osobną opowieść.

– Media narzucają dziś ludziom styl życia i kanony piękna – mówi Seidl. – Jeśli do nich nie pasujesz, bo jesteś za stara czy za gruba, masz problem. Chciałem zapytać, jak radzą sobie ludzie, którzy nie pasują do modeli popkultury. Bohaterkami dwóch pierwszych części stały się starzejące się kobiety. W trzeciej sięgnąłem po córkę jednej z nich. Otyłą dziewczynę, która czuje się odrzucona, brzydka i samotna. A w Austrii 50 proc. młodzieży cierpi na otyłość. Trzy bohaterki trylogii rozpaczliwie szukają sensu życia i spełnienia. Pierwsza w seksie, który ma dać ułudę bliskości, druga – w wierze graniczącej z niszczącą dewocją.

Trzy grubaski

Filmy o nich przeszły już przez polskie ekrany. Teraz do kin wchodzi ostatni „Raj: Nadzieja". W czasie, gdy jej matka jedzie na wycieczkę do Kenii, tęga trzynastolatka spędza czas na obozie dla grubasów. Dieta, musztra, ćwiczenia – wszystko w niemieckim drylu. Ale marzeń nie da się zdyscyplinować.

Dziewczyna zakochuje się w miejscowym lekarzu. Jest starszy o 40 lat, początkowo flirtuje, ale potem – przestraszony jej obsesją, wysiadywaniem pod jego gabinetem, coraz większą natarczywością – wycofuje się. Melanie czuje się odrzucona i upodlona.

W filmie Seidla nie ma miejsca na uczucie i bliskość. W poprzednich częściach trylogii poszukiwanie miłości w wierze oraz podczas kenijskich wakacji skończyło się upokorzeniem dla matki i ciotki nastolatki. Teraz ona przegrywa. Już na progu życia. Według Seidla wiara, nadzieja, miłość to we współczesnym świecie wartości deficytowe.

– Tak widzę świat – mówi reżyser. – Wszystkie moje filmy są lustrem dla dzisiejszego społeczeństwa. Ale nie zgadzam się z tym, że jestem krańcowym pesymistą. Każde doświadczenie w życiu człowieka jest bardzo ważne. Ostatnią część tryptyku nazwałem „Nadzieja", bo opowiadam o młodych ludziach, którzy wciąż mają w sobie naiwność i siłę, żeby buntować się przeciwko regułom narzucanym przez społeczeństwo.

Koncepcja tryptyku pokazywanego kolejno na festiwalach przypomina „Trzy kolory" Krzysztofa Kieślowskiego.

– Nie planowałem tego, ale tak się stało – przyznaje Ulrich Seidl. –  Dzięki premierom w Cannes, Wenecji i Berlinie moje filmy przyciągnęły uwagę mediów, a co za tym idzie, łatwiej trafiły do widza. Mam tylko nadzieję, że moja trylogia nie skończy się tak jak dla Kieślowskiego, który przestał robić filmy.

Seidl rozpoczyna już następną produkcję. Tytuł roboczy: „W piwnicy". W Austrii prowokacyjny. – W naszej kulturze piwnica kojarzy się z mrocznymi tajemnicami – mówi. – Dlatego muszę tam zajrzeć.

 

Ulrich Seidl. 60-latek o okrągłej twarzy, krótko obcięte, lekko kręcone włosy. Ciemna koszula, czarna marynarka. Nie wygląda na artystę, raczej na urzędnika. A jednak w kinie austriackim znaczy tyle, co Elfriede Jelinek w literaturze tego kraju. Jest bacznym obserwatorem i krytykiem zachodniego społeczeństwa, które chętnie ukryłoby swe najtrudniejsze problemy.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało 91% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów