Tło filmu Thomasa Zintla tworzy powojenna historia. W jej rytm toczyły się losy nie tylko przeciętnych obywateli, ale także ludzi tworzących kulturę. Odczuli to zwłaszcza Niemcy, a w szczególności berlińczycy podzieleni na różnorakie strefy wpływów zwycięskich państw.
- Sowiecki komendant Berlina wiedział, że jedną z najważniejszych spraw jest odrodzenie kultury – natychmiast otwarto teatry – przypomina w filmie kompozytor Siegfried Matthus.
W radzieckiej strefie okupacyjnej bardziej niż materialne sprawy liczyły się kwestie kulturalne – budowa nowego społeczeństwa, któremu należało dostarczyć rozrywki z optymistycznym przesłaniem w duchu socjalizmu.
Nic dziwnego, że w takich realiach nawet znany na Zachodzie chór chłopięcy św. Tomasza, który w przeszłości prowadził sam Bach – miał kłopoty. Partia była niezadowolona ze związku chóru z Kościołem, bo było to sprzeczne z obowiązującą ideologią państwową. Czynnikom partyjnym nie podobał się repertuar, którego ważną pozycją była pasja Bacha...
Drezdeński chór św. Krzyża także miał kłopoty z przyczyn politycznych, ale na wiele spraw władze przymykały oczy, bo oba chóry rozsławiały NRD za granicą.