rp.pl: Jak wspomina pani Rogera Moore’a, któremu partnerowała pani na planie „Zabójczego widoku”?
Tanya Roberts: Wiadomość o jego śmierci przyjęłam z ogromnym smutkiem. Tym większym, że był to taki pogodny facet. Na planie cały czas dowcipkował, a – jak przystało na Bonda – miał wspaniałe poczucie humoru. Praca z nim to była czysta przyjemność.
Poza planem był równie czarujący co na ekranie?
Nieustannie! Był wspaniałym kumplem. A jako mężczyzna zawsze taktowny i ujmujący. No i ten głos…
Która scena z „Zabójczego widoku” najbardziej wryła się pani w pamięć?