Opowieść obejmuje 300 lat, rozpoczyna się w XIII wieku w Palestynie, a kończy w wieku XVI, kiedy zakon rozwiązał się, sekularyzował i jego poddani zgłosili akces do Rzeczypospolitej. Oglądamy kolonizację ziem pruskich nad Bałtykiem i budowę państwa zakonnego oraz okres jego prosperity, a także wielką wojnę z Rzecząpospolitą w XV wieku, w tym słynną bitwę pod Grunwaldem.
Fenomen tego filmu polega nie tylko na tym, że przygotowania do realizacji i zdjęcia trwały kilka lat, a budżet zbliżył się do fabularnych przedsięwzięć. Na ekranie widać, że nie pożałowano pieniędzy i powstał obraz naszpikowany treścią. Na tę wizualną składają się animacje (malarstwa z tamtych czasów, witraży, map) przenikające się z fabularyzowanymi rekonstrukcjami w naturalnych wnętrzach.
Zdjęcia powstawały we wszystkich ważnych historycznie lokalizacjach – od Malborka poprzez zamki w Trokach i w Gniewie, wioski litewskie, Toruń, pola Grunwaldu, Zamek Biskupów w Lidzbarku Warmińskim, a skończywszy na Gdańsku. Nieoceniony okazał się udział rekonstruktorów, pieczołowicie odtwarzających realia strojów historycznych. Wiele jest scen rodzajowych z życia codziennego. Widzowie zobaczą, jak spano, gotowano, walczono, jak był ubrany mnich czy tkaczka, a jak rycerz, i jak budowano zamki. Do tego dochodzą efekty specjalne (m.in. multiplikowani rycerze w czasie bitwy pod Grunwaldem).
W tym dokumencie nie ma gadających głów, poza narratorem, amerykańskim aktorem Stacy Keachem, komentującym zdarzenia toczące się w zawrotnym tempie na ekranie. Scenariusz (autorstwa Jana Wróbla i reżysera Pawła Pitery) stanowi potoczystą gawędę, która, spisana, mogłaby stanowić niezależny byt, rodzaj kompendium do nauki historii. Jak deklarują autorzy, powstał na podstawie najnowszych badań tamtego okresu. Jednym z jego walorów jest pokazanie, że bitwa pod Grunwaldem nie tyle była bitwą między Polakami i Niemcami, czyli narodowościową, ile konfliktem dwóch organizmów militarnych i politycznych. Udało się zatem oderwać krzyżackie dzieje od polskiego kontekstu pokutującego u nas od czasów stereotypowo utrwalonych wyobrażeń po lekturze „Krzyżaków" Sienkiewicza.
Nasycona treścią narracja łączy dwa elementy – informacji oraz komentarza – i jest jej jednak nieco za dużo. Stwierdzenie: „Erozja lojalności wobec zakonu dotykała nawet samych jego poddanych", znacznie lepiej się czyta, niż go słucha, a takich zdań jest wiele. Szkoda też, że nie oddano głosu, choćby na moment, żadnemu historykowi, który skomentowałby zdarzenia sprzed wieków.