Toni Erdmann, reż. Maren Ade Wyd. Gutek Film
Dwa lata pisania, pięć miesięcy przygotowań w Rumunii, rok zdjęć, potem wiele miesięcy montażu. I sto godzin nakręconego materiału. A potem olbrzymi sukces. „Toni Erdmann” najpierw podbił publiczność festiwalu w Cannes, potem rozbił bank Europejskich Nagród Filmowych, zdobywając statuetki dla najlepszego filmu, najlepszej aktorki Sandry Huller, najlepszego aktora Petera Simonischka, a także za reżyserię i scenariusz. Film Maren Ade ma też nominację do Oscara i Złotego Globu. Szykowane jest jego remake amerykański.
Niemiecka reżyserka opowiedziała historię starego nauczyciela muzyki, dawnego hippisa oraz jego córki robiącej karierę w korporacji. Ines nie ma niczego poza pracą, dla której jest gotowa poświęcić czas, przyjaźnie, miłości, nawet poczucie godności. Ojciec chce jej przypomnieć, czym są luz i radość. Przywdziewa kostium clowna, udaje biznesmena i dyplomatę Toniego Erdmanna, jako dziwna, karykaturalna postać depcze córce po piętach.
Film Maren Ade trwa prawie trzy godziny. W pierwszej części dużo w nim znakomicie podpatrzonych sytuacji. To opowieść o kobiecie zagubionej w korporacji, o samotności, zabijaniu w sobie uczuć, o życiu podporządkowanym wyłącznie karierze. Ale też o zapomnianych wartościach kolidujących z korporacyjnym stylem bycia. O depresji i pustce, w jakiej można się ocknąć.
Druga część jest już głównie zgrywą. Dużo tu humoru, ale Ade bierze wszystko w cudzysłów, zamienia w bajkę, bo ojciec wszelkimi sposobami stara się przypomnieć córce, czym jest życie, które poświęciła dla pracy. – Mam wrażenie, że w czasach pełnych niepokoju i lęków ludzie potrzebują radości – mówi Ade.– Jednocześnie nie chcą mieć do siebie o ten uśmiech pretensji. Szukają rozrywki nieco bardziej wysublimowanej niż potykanie się na skórce od banana czy wyśmiewanie się z szablonów i potocznych wyobrażeń. Pracując nad „Tonym Erdmannem” miałam nadzieję, że uda mi się widzów zabawić, a jednocześnie namówić na chwilę refleksji o świecie i własnym życiu.
To prawda. Powstał film nie tylko o relacjach ojca i córki. Również o dwóch generacjach, mających zupełnie inny stosunek do świata, do życia. O wyborze drogi, jaką idziemy. I może tajemnica jego sukcesu tkwi właśnie w tym, że śmiech zamiera nam na ustach.