– To racjonalne i wyprzedzające działanie Operatora, który zdaje sobie sprawę z sytuacji na rynku – mówi prof. Jan Popczyk z Politechniki Śląskiej w Gliwicach. – Zatrzymując energię w Polsce, próbuje zapobiec istotnemu wzrostowi jej cen.
PSE Operator ogłosił, że aukcje na marzec i kwiecień, podczas których sprzedawano energię na eksport, zostały zawieszone. Z nieoficjalnych informacji wynika, że w kolejnych miesiącach sytuacja się powtórzy.
Groźba kolejnych podwyżek w kraju jest realna ze względu na deficyt węgla. Jeszcze istotniejszy jest obowiązek wykupienia przez elektrownie uprawnień do emisji dwutlenku węgla, bo te limity, które otrzymały, są za niskie. – Nic dziwnego więc, że Operator chce złagodzić skutki tych negatywnych zjawisk – dodaje prof. Popczyk. – Operator odpowiada za pokrycie zapotrzebowania na energię; wstrzymując aukcje na eksport, daje sygnał, że nie mamy rezerw mocy w elektrowniach i mogą być kłopoty ze zbilansowaniem rynku latem – przekonuje ekspert branży prof. Władysław Mielczarski. Latem zapotrzebowanie na energię rośnie tym bardziej, im jest gorętsze. Popyt nakręcają aglomeracje takie jak Warszawa, gdzie coraz powszechniejsza staje się klimatyzacja.
– Zimą rynek ma wsparcie z elektrociepłowni, których moce sięgają 5 tys. megawatów i stanowią niemal jedną piątą krajowej produkcji – mówi prof. Mielczarski. – Latem elektrociepłownie praktycznie nie pracują. Jego zdaniem jeszcze w tym roku nie powinniśmy się obawiać braków energii, ale za rok lub dwa jest to realna groźba.
– Ostrzeżeniem była trudna sytuacja w systemie, którą obserwowaliśmy już w ubiegłym roku i która nasiliła się na początku tego roku, kiedy popyt osiągnął najwyższy poziom, a rezerwy mocy dramatycznie się skurczyły – mówi Dariusz Lubera, prezes Taurona.