Przez 45 lat żyliśmy w kraju, w którym obowiązywała zasada sprawiedliwości społecznej. Oznaczała ona, że każdy ma otrzymywać mniej więcej tyle samo, a na dodatek niedużo. Jej zwolennicy lubili powtarzać, że wszyscy mamy jednakowe żołądki. Przeciwnicy dodawali natomiast, że po równo nie znaczy sprawiedliwie, a dodawanie do znanych i prostych pojęć przymiotników (demokracja – demokracja socjalistyczna, sprawiedliwość – sprawiedliwość społeczna, krzesło – krzesło elektryczne) sprawia, że nowy termin staje się zaprzeczeniem starego.
Od 18 lat mamy rynek, a na rynku praca, jak każdy inny towar, jest warta tyle, ile są gotowi zapłacić za nią kupujący, w tym przypadku pracodawcy. Oczywiście zastąpienie zasady sprawiedliwości społecznej sprawiedliwością zgodną z prawami rynku spowodowało zwiększenie różnic w dochodach. Zdaniem tych, którzy bardzo dobrze się czuli w czasach powszechnej równości, są to różnice zbyt duże.
Opinii tej nie potwierdzają jednak dane statystyczne i to zarówno krajowe, jak i porównania międzynarodowe. Z ostatnich dostępnych danych wynika, że przygniatająca większość, 93,34 proc., podatników należy do pierwszej grupy podatkowej. Średniacy z drugiej grupy (warto przypomnieć, że wchodzimy do niej, zarabiając mniej więcej 150 proc. średniego krajowego wynagrodzenia) stanowią tylko 5,54 proc., a bogacze (trzecia grupa) 1,12 proc. Pikanterii tej informacji dodaje fakt, że do bogaczy zalicza się osoby o dochodach powyżej 20 tys. euro. Jest to niewiele więcej niż wynosi kwota wolna od opodatkowania w krajach starej Unii.
Dla zestawień międzynarodowych należy znaleźć porównywalną miarę nierówności. Najpopularniejsza to tzw. współczynnik Giniego (gdyby wszyscy mieli jednakowe dochody, indeks ten wynosiłby zero, a gdyby z całej populacji jedna osoba zgarniała wszystkie pieniądze – wynosiłby jeden; a zatem im wskaźnik jest bliższy zeru, tym jest równiej, a im bliższy jedności, tym mniej równo).
Otóż wedle obliczeń nie byle kogo, bo CIA (agencja ta niejako przy okazji jest jedną z najlepszych instytucji statystycznych świata; patrz rocznik statystyczny „The Word Factbook 2008”), ów współczynnik wyliczony dla Polski wynosi 0,36, co daje nam 40. miejsce pod względem egalitaryzmu wśród 134 sklasyfikowanych krajów świata. Nie jesteśmy zatem tak egalitarni jak pierwsza w rankingu Szwecja (współczynnik Giniego 0,23), ale daleko wyprzedzamy pod względem sprawiedliwości nie tylko ostatnią Namibię (0,71), ale także Stany Zjednoczone zajmujące 84. pozycję na liście, a uważane przez wielu Polaków za kraj największej wolności.