– Jesteśmy gotowi zawetować pakiet klimatyczny – oświadczył wczoraj premier Donald Tusk. To samo powiedział premier Włoch Silvio Berlusconi.Wcześniej Polacy i Węgrzy skrzyknęli swoich sąsiadów z regionu i zaapelowali o wstrzymanie wprowadzenia przepisów, które mogą spowodować znaczący wzrost cen energii elektrycznej. W Polsce, według szacunków rządu, o przynajmniej 70 proc. od 2013 roku. – Będziemy blokować ten punkt wniosków końcowych szczytu, który mówi o konkretnej dacie wprowadzenia szkodliwych dla Polski rozwiązań – mówił szef MSZ Radosław Sikorski.
Zanim po godzinie 16 rozpoczął się dwudniowy unijny szczyt w Brukseli, który ma potwierdzić cel zmniejszenia emisji dwutlenku węgla o 20 proc. do 2020 roku, liderzy nowych państw Unii zorganizowali spotkanie nazywane potocznie miniszczytem energetycznym. Premierzy Polski, Węgier, Czech, Litwy, Łotwy, Estonii, Bułgarii i Rumunii postanowili, że będą wspólnie zabiegać o zmianę kontrowersyjnego projektu. W oświadczeniu napisali, że cele ekologiczne powinny uwzględniać, jak różne są potencjały gospodarcze państw członkowskich oraz to, że właśnie one, a nie stare państwa UE, dokonały do tej pory ogromnych redukcji emisji, co pociągnęło za sobą upadek wielu starych zakładów przemysłowych i zwolnienia tysięcy pracowników.
Grupa tych krajów wystarczy do zablokowania nowych przepisów, bo tworzy tzw. mniejszość blokującą. Jeśli ich postulaty zostaną uwzględnione, to zmienić się może zasada liczenia redukcji emisji CO2. Zamiast zmniejszyć się o 20 proc. do 2020 roku w porównaniu z 2005 rokiem (jak chce Bruksela), wprowadzono by jako punkt wyjścia rok 1990. Wtedy poziom emisji był w Europie Środkowo-Wschodniej dużo wyższy i zna- cznie łatwiej byłoby osiągnąć redukcję o 20 proc.
Polsce trudniej natomiast znaleźć sojuszników dla swojego głównego klimatycznego postulatu, czyli wprowadzenia wyjątków dla naszych elektrowni. Możemy liczyć na poparcie Czech, Bułgarii i Litwy, ale to za mało do stworzenia blokady. Według projektu Komisji Europejskiej od 2013 roku będą one musiały płacić za 100 proc. emisji CO2. Polska chciałaby, żeby płaciły tylko te mniej nowoczesne (tzw. benchmarking) lub żeby zasadę odpłatności wprowadzać stopniowo do 2020 roku. To pozwoliłoby uniknąć szoku cenowego. W Polsce aż 94 proc. energii elektrycznej pochodzi z elektrowni węglowych.
Francja, kierująca obecnie UE, chce przyjęcia nowych przepisów do końca roku. W tym popiera ją Komisja Europejska, dla której pakiet klimatyczny jest jednym z najważniejszych projektów politycznych pięcioletniej kadencji. – Ochrona planety to nie drink po obiedzie, coś, co można wypić, ale nie trzeba. Zmiana klimatyczna nie zniknie wraz z kryzysem finansowym – przekonywał Jose Barroso, przewodniczący KE. Wielu polityków uważa, że kłopoty instytucji finansowych wkrótce przeniosą się na spowolnienie gospodarcze i dlatego trzeba ostrożnie podchodzić do kosztownego planu ekonomicznego sprzed ponad roku. – Cele redukcji emisji CO2 nie mogą być oceniane wyłącznie w kategoriach politycznych. Trzeba brać pod uwagę ekonomiczny rachunek kosztów i zysków – powiedział Franco Frattini, szef MSZ Włoch. W jego kraju koszty wprowadzenia pakietu klimatycznego szacuje się na 1,14 proc. dochodu narodowego.