Zamknięcie wtorkowej sesji w USA, kiedy to akcje zyskały średnio ponad 10 proc., zapowiadało udany giełdowy dzień. I faktycznie pierwsi do zakupów ruszyli Japończycy. Tamtejszy indeks Nikkei zyskał ponad 7 proc. Optymizmu zabrakło natomiast w Chinach, gdzie górę wzięły obawy o wyniki spółek i zwalniającą gospodarkę. Wskaźnik giełdy w Szanghaju stracił prawie 3 proc.
Na parkietach europejskich inwestorom udzielił się entuzjazm z USA. Indeksy w Paryżu i Londynie rosły o ponad 6 proc. Z tego trendu wyłamał się niemiecki DAX, który w dół pociągnęły notowania Volkswagena (dzień wcześniej ta sama spółka spowodowała 11–proc. wzrost indeksu). Udział akcji Volkswagena w indeksie przekracza 16 proc.
W Warszawie sesja również zaczęła się od wzrostu. Popyt skupił się na największych spółkach z WIG20, co przełożyło się na 7,7–proc. wzrost indeksu. Obroty przekroczyły 1,5 mld zł.
Po tak drastycznych spadkach, jakie obserwowaliśmy od dłuższego czasu, inwestorzy wreszcie doczekali się więc większego odbicia. Nie należy z tego wyciągać zbyt daleko idących wniosków, ale szanse, że giełda wyznaczyła już twarde dno, wyraźnie wzrosły. To dobra wiadomość dla inwestorów, którzy z giełdą chcieliby się zbratać na dłużej.
Liderem wzrostu była spółka LC Corp. Przy bardzo dużych obrotach akcje podrożały o prawie 30 proc. Spółka przesunęła termin publikacji raportu skonsolidowanego za trzeci kwartał z 13 na 5 listopada. Niewykluczone, że LC Corp. przyspieszył termin, ponieważ ma się czym pochwalić. Inna sprawa, że akcje są dziś dziesięć razy tańsze niż podczas ubiegłorocznej emisji.