– Jestem pewien, że będzie kompromis i w Poznaniu zostaną przyjęte podstawowe dokumenty: przegląd protokołu z Kioto i uruchomienie funduszu adaptacyjnego – mówi „Rz” prof. Maciej Sadowski, szef delegacji polskich ekspertów.
Z funduszu adaptacyjnego mają być wypłacane pieniądze dla państw ponoszących największe koszty zmian klimatycznych. Państwa rozwijające się chcą, by kraje uprzemysłowione dokładały się do niego w większym stopniu. Zaproponowały, by opodatkować prawa do emisji gazów cieplarnianych państw, które mają nadwyżkę w swoich zobowiązaniach z Protokołu z Kioto (tzw. AAU). Do takich krajów należy Polska, z uprawnieniemi emisji ok. 500 mln ton CO2.
– Gdyby opodatkować całą tę kwotę, byłoby to ogromna suma. Dlatego jesteśmy za tym, by pobierać 2 proc. tylko od transakcji, bo przeciez nie ma gwarancji, że uda się nam wszystko sprzedać – podkreśla wiceminister środowiska Janusz Zaleski.
Uprawnienia Polski są warte teoretycznie nawet 10 mld dolarów. Minister środowiska Maciej Nowicki szacował, że dzięki sprzedaży uprawnień do Japonii, Irlandii, Hiszpanii i być może innych państw, Polska uzyska ok. 2 mld zł.
– Gdyby opodatkować tylko transakcje byłaby to dla nas akceptowalna suma – dodaje Janusz Zaleski. Unia Europejska na razie popiera interesy Polski, ale z nieoficjalnych informacji wynika, że jest skłonna do ustępstw. Polska musi się podporządkować stanowisku unijnemu.