Warto postawić na rzadkie walory

Wywiad z Jeremim Mielnikiem, ekspertem Polskiego Związku Filatelistycznego

Publikacja: 23.04.2009 02:08

Jeremi Melnik ekspert Polskiego Związku Filatelistów

Jeremi Melnik ekspert Polskiego Związku Filatelistów

Foto: Fotorzepa

[b]RZ: Znaczek jest mały, łatwy w przechowywaniu, a jednocześnie bardzo cenny. Wydaje się świetnym przedmiotem inwestycji.[/b]

Jeremi Melnik: Tak właśnie myśli wiele osób. W Polsce w ciągu ostatnich pięciu lat ceny rzadkich walorów znacząco wzrosły. Ten sposób inwestowania wymaga jednak świetnej znajomości tematu. Nawet najwięksi filateliści popełniają błędy.

Jeden z czołowych kolekcjonerów kilkanaście lat temu sprzedał ze sporym zyskiem bodaj największy na świecie zbiór Rosji (głównie okres sprzed rewolucji październikowej). Nie przewidział, że w krótkim czasie wybuchnie moda na te walory i Rosjanie zaczną je skupować po coraz wyższych cenach. Krótko mówiąc, gdyby zaczekał, zarobiłby kilkaset tysięcy dolarów więcej.

[b]Mówimy o filatelistycznym wielkim świecie. A jak jest na rynku polskim?[/b]

Przed 1989 r. zbieranie znaczków było bardzo rozpowszechnionym hobby, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży. Znaczki stanowiły namiastkę zagranicznych podróży. Polski Związek Filatelistów zrzeszał wtedy ponad 300 tys. osób, dzisiaj poniżej 30 tys. Nie istnieje już Polskie Przedsiębiorstwo Filatelistyczne, które oferowało w swoich sklepach bardzo popularne abonamenty. Zmniejszyła się też liczba prywatnych sklepów specjalistycznych. Ich rolę przejęły aukcje internetowe. Na rynku zostali prawdziwi kolekcjonerzy.

Można oczywiście ubolewać, że niewielu młodych interesuje się zbieraniem znaczków, ale za to dzisiejsi zbieracze to bardzo często osoby świetnie znające temat. Do zmian na rynku przyczyniła się świadomość, że serie kupowane przez lata w abonamencie niewiele są dziś warte. Większość z nich można nabyć za 15 proc. ceny katalogowej.

[b]Jakie znaczki podrożały?[/b]

Wygrali ci, którzy przed 1989 r. postawili na rzadkie walory, ciekawostki, błędy i usterki drukarskie, próby kolorów. Zgodnie z regułami większość tych znaczków w ogóle nie powinna trafić na rynek. Drukarnia powinna komisyjnie niszczyć wszystkie braki, ale sporo z nich trafiało w całości do fabryki papieru, skąd wędrowały wprost do kolekcjonerów.

Niektóre błędy były moim zdaniem zamierzone. Świetny przykład to tzw. odwrotka bokserów z serii olimpijskiej z 1956 r. W części nakładu ring jest obrócony o 180 stopni. Gdyby był to zwykły błąd drukarski, obrazek powinien się znaleźć w innym miejscu znaczka. Ktoś z premedytacją pomógł losowi. Takie przykłady można by mnożyć.

[b]Czym kierowali się sprawcy?[/b]

Jak zawsze chęcią zysku. Posłużę się przykładem. Zwykły znaczek kosztuje np. 10 gr, a jego wersja z błędem 50 – 100 zł. Gdy mamy do czynienia z rzadkim, autentycznym błędem, ceny windowane są bardzo wysoko. Orzeł w wieńcu z 1929 r., na którym przez pomyłkę wydrukowano cenę 25 gr zamiast 40 gr kosztuje ponad 70 tys. zł. Dodam, że pięć lat temu można go było kupić za 25 tys. zł (według katalogu z 2004 r.). Ten sam znaczek w nierozerwalnym bloczku z ośmioma innymi osiągnął cenę ok. 300 tys. zł.

[b]Jak można szybko znaleźć chętnego do zakupu znaczka za kilkaset tysięcy?[/b]

Walory nietypowe, bardzo rzadkie oferowane są na specjalistycznych aukcjach. Praktyka dowodzi, że wielokrotne przebicia osiągają walory bardzo cenne. Argumentem dla kupujących jest to, że druga taka okazja nie powtórzy się szybko, albo i wcale.

[b]Na rynku coraz częściej pojawiają się falsyfikaty.[/b]

To prawdziwy problem. Niedawno w zestawie 40 znaczków z tzw. wydania krakowskiego z 1919 r. znalazłem tylko dwa oryginały. Osoby, które nie są wytrawnymi znawcami, a chciałyby zainwestować w znaczki, powinny koniecznie konsultować się z rzeczoznawcami (ekspertami).

[b]Czy ktoś kolekcjonuje podróbki lub fałszerstwa?[/b]

Eksperci muszą je zbierać z konieczności, żeby mieć materiał porównawczy. Fałszywe walory nie są tematem żadnej kolekcji. To byłaby sprzeczność sama w sobie.

[b]Jakie warunki musi spełniać znaczek?[/b]

Generalnie obowiązuje zasada, że powinien być wprowadzony do obrotu pocztowego. Są jednak wyjątki, choćby znaczki z okresu powstania warszawskiego osiągające olbrzymie ceny. W katalogach pojawiają się takie ciekawostki jak np. znaczek z kosmonautą Jankowskim, który był potencjalnym zmiennikiem Hermaszewskiego. Do rozpowszechniania nie trafił też znaczek o nominale 100 zł z 1989 r. przedstawiający gen. Korczyńskiego, który wydał rozkaz strzelania do robotników na Wybrzeżu. Takich przykładów jest oczywiście więcej.

—rozmawiał Piotr Cegłowski

[b]RZ: Znaczek jest mały, łatwy w przechowywaniu, a jednocześnie bardzo cenny. Wydaje się świetnym przedmiotem inwestycji.[/b]

Jeremi Melnik: Tak właśnie myśli wiele osób. W Polsce w ciągu ostatnich pięciu lat ceny rzadkich walorów znacząco wzrosły. Ten sposób inwestowania wymaga jednak świetnej znajomości tematu. Nawet najwięksi filateliści popełniają błędy.

Pozostało 91% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy