Wybierasz się na urlop? Wyślij kosztującego 23 zł SMS-a i wypełnij ankietę podając dane osobowe, a dostaniesz przydział na 3 darmowe noclegi w jednym z 600 hoteli i pensjonatów w Europie. Taką ofertę wysłaną e-mailem otrzymało sto tysięcy osób. Rozesłano ją w ramach nieznanego na rynku turystycznym Europejskiego Programu Rozwoju Turystyki Indywidualnej. Ma on "wspierać rozwój branży, z uwzględnieniem sektora małych i średnich jednostek zakwaterowania".
- To matactwo. Przykład coraz bardziej wyrafinowanych sztuczek w omamianiu klientów - twierdzi prezes Polskiej Izby Turystyki, Jan Korsak.
Okazuje się bowiem, że do darmowych noclegów trzeba już na miejscu wykupić obowiązkowe wyżywienie. A wcześniej zapłacić przejazd. Trzydniowa wycieczka np. do Włoch może więc kosztować ponad tysiąc złotych. To więcej, niż tygodniowy wyjazd z licencjonowanym biurem podróży.
Te ostatnie uważają, że podobne propozycje psują rynek. Zwłaszcza teraz, gdy nad branżą turystyczną zebrały się ciemne chmury. O nadciągającej fali plajt biur turystycznych "Rz" pisała już 13 lipca. Cztery dni później, 17 lipca zbankrutowało Biuro Podróży Kopernik. Kilka dni później RMF FM poinformowało, że swoje biura w największych miastach zamknęła agencja Call&Go.
Te dwa wydarzenia bardzo nadszarpnęły wiarygodność całej branży. Tymczasem eksperci nie ukrywają, że kolejne plajty są kwestią czasu. Spora część tour operatorów nie ma pieniędzy z powodu drastycznego spadku sprzedaży wycieczek w pierwszej połowie roku. Tymczasem na przełomie sierpnia i września muszą zapłacić rachunki wystawiane przez zagranicznych kontrahentów. By przetrwać, działają jak piramida finansowa.