Strefa euro jest poddawana ostrej próbie. Rating kredytowy Grecji, jednego z jej członków, został obniżony Prezes Deutsche Banku Josef Ackerman greckie problemy gospodarcze nazywa "bombą zegarową dla euro".
Agencja ratingowa Standard & Poor's przygotowuje się bowiem do obniżenia oceny wiarygodności kredytowej Grecji. Fitch Ratings już to zrobił, tnąc ocenę długoterminowego zadłużenia w walutach obcych do BBB plus z A minus. S&P umieściła już rating Grecji na swojej liście negatywnej, a prezes Europejskiego Banku Centralnego Jean-Claude Trichet wezwał greckie władze do "odważnych" kroków w finansach publicznych.
Ekonomiści nie są w stanie oszacować, czy konsekwencje załamania gospodarki greckiej mocniej nie osłabią euro. Na razie rośnie koszt ubezpieczenia przed niewypłacalnością greckich obligacji rządowych. Jego cena zaczęła rosnąć trzy tygodnie temu, kiedy minister finansów Giorgos Papakonstantinou podał, że deficyt budżetowy sięgnie w tym roku nie 6, ale 12,7 proc. PKB. A deficyt w kraju należącym do euro nie powinien przekraczać 3 proc. PKB.
Prezesi banków centralnych eurolandu zastanawiają się nad konsekwencjami hipotetycznej sytuacji, w której Grecy mogliby się zdecydować na dodruk euro bez akceptacji EBC. Grecja weszła do strefy euro, fałszując dane finansowe, a sprostała kryteriom z Maastricht tylko raz – w 2006 r.
Obniżenie ratingu Grecji spowodowało spadek o ponad 6 proc. indeksów giełdowych w Atenach oraz zniżki w Europie. Wraz ze słabymi danymi o produkcji przemysłowej w Niemczech (spadek w październiku o 1,8 proc. m/m) i brakiem poprawy sytuacji w produkcji w Wielkiej Brytanii euro traciło do dolara, a w ślad za nim słabł też złoty. Pod koniec dnia za euro płacono 1,47 dolara, czyli o pół procenta więcej niż rano, i 4,12 zł w porównaniu do 4,07 zł.