Wysokie otwarcie, a później stopniowe powiększanie zwyżki – tak wyglądała pierwsza w nowym roku sesja na GPW. WIG20 zyskał 2,34 proc., a WIG 1,97 proc. Ten pierwszy indeks jest o krok od pokonania maksimum z 4 grudnia ub.r. (2448,25 pkt), które stoi na drodze do kontynuacji hossy (w końcówce indeks nawet na chwilę znalazł się powyżej tego kluczowego poziomu). Optymistycznie rozpoczęła się też pierwsza styczniowa sesja za oceanem – wkrótce po otwarciu główne amerykańskie indeksy były ponad 1 proc. na plusie.

Jak co roku na wyobraźnię inwestorów działają oczekiwania na tzw. efekt stycznia kojarzony z silną sezonową zwyżką cen akcji na początku roku. W przeszłości faktycznie zdarzało się, że styczeń przynosił silną falę wzrostową (przykładowo w 2007 r. WIG20 podskoczył w pierwszym miesiącu roku o 6 proc.). Niestety gwarancji na powtórkę takiego scenariusza nie ma – zdarzały się bowiem lata, gdy zamiast tradycyjnego efektu stycznia można było mówić o „defekcie stycznia” (tak było rok temu, gdy WIG20 zanurkował o 11 proc.).

Optymistycznie rok rozpoczął się również w sferze makro – w strefie euro wskaźnik PMI (obrazujący koniunkturę w przemyśle) wzrósł do kolejnego wielomiesięcznego maksimum (51,6 pkt), podobnie zachował się też amerykański ISM Manufacturing (55,9 pkt). Co prawda w Polsce PMI nie wzrósł w porównaniu do listopada, ale i tak pozostaje na poziomie 52,4 pkt, który jest najwyższy od 21 miesięcy. Odczyty powyżej 50 pkt są traktowane jako oznaka dobrej koniunktury w przemyśle.