Wiadomo natomiast, że nie robili tego finansiści z Londynu, jak sądzono jeszcze na początku tygodnia.

– Nie potwierdziła się teza, że giełdowe zdarzenie z ubiegłego piątku było świadomym działaniem zagranicznej instytucji finansowej z Londynu w celu osiągnięcia korzyści na pozagiełdowym rynku transakcji pochodnych – powiedział rzecznik KNF Łukasz Dajnowicz. Dodał jednocześnie, że przy okazji sprawdzania "cudofixingu" zidentyfikowano inne czynności podmiotów nadzorowanych przez KNF, które będą wyjaśniane z zainteresowanymi. Obecnie trwają analizy sposobu realizacji dyspozycji klienta przez dom maklerski, które zachwiały rynkiem w ubiegły piątek.

[wyimek]4,396 mld zł. - taki jest obecnie rekord dziennych obrotów na GPW[/wyimek]

19 marca tuż przed ostatnią godziną handlu, kiedy ustala się kurs rozliczeniowy kontraktów, pojawił się znaczny popyt na akcje wszystkich spółek z WIG20. W ciągu zaledwie 10 minut (między godz. 15 a 15.10) zrealizowano zlecenia kupna pochodzące od zagranicznej instytucji za około 20 mln zł. To z kolei spowodowało skok indeksu w górę o prawie 2 proc. Do końca sesji instytucja ta kupiła akcje z WIG20 o wartości ok. 290 mln zł. Wszystkie akcje kupione przez tę instytucję w godz. 15 – 15.10 zostały sprzedane na zamknięciu notowań. Instytucja ta nie miała zajętej żadnej znaczącej pozycji na marcowych kontraktach terminowych na WIG20. KNF ustaliła, że zlecenia te pochodziły z Londynu. W tym dniu zanotowano rekordowe w historii GPW obroty (4,396 mld zł).

Według danych za 2009 r. udział inwestorów z Londynu w handlu akcjami na GPW wynosi 68 proc. Natomiast udział w handlu kontraktami to około 35 proc.