Domy maklerskie twierdzą, że chętnych jest więcej niż przy poprzednich sprzedażach akcji spółek z udziałem Skarbu Państwa.
Choć w prospekcie spółki wyraźnie określono, że jedna osoba może złożyć tylko jeden zapis, i to na najwyżej 30 akcji, nie brakuje osób, które limit chcą obejść. – Było już kilkadziesiąt takich przypadków – mówi nasz informator związany z debiutem PZU. Niektórzy klienci składają zamówienia przez kilka różnych rachunków. Ale giełdowy system odsiewa ich za pomocą numeru PESEL. Jedynym rozwiązaniem jest założenie rachunków na członków rodziny, co od kilku dni obserwują biura i domy maklerskie.
– Niektórzy klienci już od dwóch tygodni otwierają rachunki na członków rodziny, by zwiększyć liczbę zakupionych akcji – mówi Ryszard Sikora, dyrektor Departamentu Klientów Detalicznych Domu Maklerskiego ING.
Maksymalna cena akcji dla inwestorów indywidualnych to 312,5 zł. Z wycen analityków wynika, że spółka jest warta od 5 do nawet blisko 25 proc. więcej. Więc eksperci, zachęcając do zakupu walorów spółki, coraz częściej mówią o zyskach, jakie będzie można zrealizować już w pierwszych dniach notowań PZU. – Przy takich widełkach cenowych spółka jest wyceniana atrakcyjnie i spodziewam się, że ostateczna cena będzie bliska górnemu pułapowi. Widzimy potencjał do wzrostu o 15 – 20 proc. – powiedział w piątek Ryszard Trepczyński, wiceprezes Pioneer Pekao Investment Management, w rozmowie z agencją Bloomberg.
Ale wzrost kursu to niejedyna możliwość zarobku. PZU w prospekcie zamieściło informację, że na wypłatę dywidendy będzie przeznaczać 25 – 45 proc. zysku. Na rynku pojawiają się spekulacje, ze może to być nawet 70 proc. Analitycy prognozują, że do akcjonariuszy będzie trafiać w kolejnych latach około 1 – 1,8 mld zł. Na jedną akcję oznaczałoby to kilkanaście złotych.