Kursy akcji w Azji ostro spadły, podobnie jak kurs euro względem dolara. Na GPW, podobnie jak w Europie Zachodniej, jest dziś za to spokojnie

Sytuacja na azjatyckich giełdach nie wyglądała dziś zbyt optymistycznie. Indeksy na Dalekim Wschodzie spadły po 2-3 proc. Chiński Shanghai Composite runął nawet o 5 proc. Indeks sforsował poziom 2600 pkt i znalazł się najniżej od roku. Mając w pamięci fakt, że w minionym tygodniu na chińskim parkiecie pękły istotnie technicznie poziomy, można śmiało mówić, że w Państwie Środka panuje bessa. Napędzają ją m.in. obawy przed nadmiernym schładzaniem koniunktury gospodarczej przez tamtejsze władze. Jakby tego było mało, to nastroje azjatyckich inwestorów psuje jeszcze kryzys polityczny i niepokoje społeczne w Tajlandii.

O tym, że na świecie trudno mówić o sielance, świadczą też wydarzenia na rynku walutowym, który ciągle nie może znaleźć poziomu równowagi. Kurs EUR/USD kontynuuje gwałtowny spadek. Po przebiciu w końcu minionego tygodnia serii dołków z przełomu lat 2008/2009 (czyli z kulminacyjnej fazy niedawnego kryzysu), kurs euro runął do poziomu najniższego od 4 lat. W najgorszym dziś momencie kurs był poniżej 1,23 dolara. Powszechnie tłumaczy się to obawami o rozmiary kryzysu zadłużenia w części krajów strefy euro.

Co ciekawe jednak, słabości euro nie towarzyszy dzisiaj podobna słabość europejskich giełd. Początek notowań w Europie Zachodniej był dziś spokojny, nawet mimo silnych spadków w Azji. Dzięki temu paniki nie ma również na warszawskim parkiecie. WIG20 otworzył się na niewielkim minusie, po czym szybko odrobił straty. Dla zwolenników analizy technicznej kluczowy jest obecnie dołek ostatniej wyprzedaży z 7 maja (2336,99 pkt na zamknięciu).