Jeszcze na początku wczorajszej sesji na GPW posiadacze akcji nie mieli powodów do zadowolenia. WIG20 otworzył się na 1,5-proc. minusie pod wpływem wydarzeń na rynkach światowych, gdzie również panowały minorowe nastroje (japoński indeks Nikkei 225 znalazł się rano o krok od pogłębienia półtorarocznego minimum).

Później co prawda spadki nie zostały już pogłębione, ale też nie było widać popytu, który byłby w stanie podnieść indeksy z poziomu dziennych minimów. Przez kilka godzin WIG20 praktycznie stał w miejscu głęboko na minusie. Inwestorzy wstrzymywali się z decyzjami o publikacji popołudniowych serii danych makro w USA. Nie powinno to dziwić w kontekście narastających ostatnio obaw o ożywienie w amerykańskiej gospodarce. Kiedy tylko seria odczytów makro ujrzała światło dzienne, gracze się ożywili.

Cześć danych okazała się gorsza od oczekiwań (zdecydowanie rozczarował indeks Chicago PMI obrazujący koniunkturę w przemyśle regionu Chicago, który spadł bardziej od prognoz), ale to nie zraziło kupujących. Nadzieje w serca inwestorów wlał szybszy od prognoz wzrost cen domów w największych metropoliach (4,2 proc. rok do roku w czerwcu wobec prognozowanych 3,9 proc.), a przede wszystkim bacznie obserwowany przez rynki indeks zaufania amerykańskich konsumentów Conference Board. Większy od prognoz wzrost to oznaka, że Amerykanie nie poddają się łatwo obawom przed o nawrotem recesji (wczoraj Dow Jones zyskał 0,05 proc.).

Impuls wzrostowy wynikający z tych danych wystarczył, by WIG20 poszybował w górę. Z poziomu dziennego minimum stopniowo wspiął się nad kreskę i zakończył dzień solidną zwyżką o 0,7 proc. Nie wystarczyło to jednak, by indeks zdołał zamknąć na plusie cały miesiąc – sierpień skończył się zniżką o 1,8 proc.

Dziś inwestorów też czeka pracowity dzień. Poznamy m.in. całą serię wskaźników PMI dla krajów Europy (i podobny wskaźnik ISM w USA), w tym dla Polski.