Polscy użytkownicy komputerów masowo posługują się oprogramowaniem z nielegalnych źródeł, wynika z badań Business Software Alliance (BSA). Organizacja zrzesza wiodących światowych producentów software'u. W 2010 r. ich łączne straty z tytułu nielegalnego oprogramowania sięgnęły 59 mld USD.
Aż 48 proc. Polaków stosuje wyłącznie (lub w większości) pirackie programy. Daje nam to 16. miejsce wśród 32 badanych państw (w każdym z krajów w ankiecie wzięło 400-400 osób). Krajem o największej liczbie regularnych piratów, wśród wszystkich objętych badaniem, okazały się Chiny. Wskaźnik sięga aż 86 proc. Kolejne miejsca w rankingu zajęły: Nigeria, Wietnam i Ukraina. Najlepiej w takim zestawieniu wypadło RPA, gdzie wskaźnik piractwa wyniósł 20 proc. W Niemczech było to 21 proc.
Źródłem nielegalnego oprogramowania jest najczęściej Internet - sieci peer-to-peer. Znaczny odsetek stanowią też pirackie kopie legalnych aplikacji. Zakupiona pojedyncza licencja służy następnie do produkcji setek wersji pirackich.
Badania wykazały też, że większość piratów komputerowych z krajów rozwijających się, nie widzi nic złego w swoim procederze i uważa, że ?typowo nielegalne sposoby nabywania oprogramowania (np. ściąganie z sieci) są w rzeczywistości legalne. Ich zdaniem piractwo komputerowe jest powszechne a ryzyko, że zostaną złapani jest mało prawdopodobne. Ciekawą obserwacją jest, że podobne opinie wyrażają też osoby, które piastują ważne (decyzyjne) stanowiska w firmach. - Wnioski są jasne. Sposobem na obniżenie piractwa komputerowego jest edukacja firm i prywatnych użytkowników odnośnie tego, co jest legalne a co nie, a także wzmocnienie egzekwowania praw własności intelektualnej, tak by wysłać wyraźny sygnał ostrzegawczy – komentuje Robert Holleyman, Prezydent BSA.