Jeśli jej nie wykorzystają, pozostaje już tylko jedno wyjście – ogłoszenie niewypłacalności, czyli bankructwo kraju. Pytanie tylko, czy społeczność międzynarodowa jest na nie przygotowana, tak aby odbyło się w sposób uporządkowany i nie wywołało paniki na rynkach.
Pomoc w zawieszeniu
Od tego, jak przez "trójkę" zostanie oceniony postęp w reformach, zależy, czy Grecy otrzymają kolejną transzę, tym razem 8 mld euro z pomocy przyznanej w 2010 r. Bob Traa zapytany, czy Grecy ostatecznie otrzymają te pieniądze, odpowiedział: – Nad tym teraz pracujemy i jest pewien postęp w tych pracach, ale byłoby niewłaściwe, gdybym spekulował na ten temat. Nie mam kryształowej kuli, ale mogę tylko powiedzieć, że pracujemy 24 godziny siedem dni w tygodniu.
Na razie wiadomo, że choć niektóre reformy, jakie Grecy uzgodnili z "trojką", ruszyły, to ich efekty są dalekie od planu. Jak ujawnił przedstawiciel MFW, wczoraj ekonomiści funduszu stwierdzili, że wpływy z podatku od nieruchomości wyniosły nie oczekiwane 2 mld euro, ale połowę tej kwoty. W tej sytuacji nie ma innego wyjścia, jak pokryć niedobór z nowych podatków bądź wprowadzić oszczędności na taką samą kwotę.
Minister finansów Grecji Evangelos Venizelos zapewnił, że jego kraj zrobi wszystko, by wywiązać się z obietnic i zdobyć kolejną transzę. – Ale nie pozwolimy, by Grecja stała się kozłem ofiarnym braku decyzyjności w strefie euro, która nie jest sobie w stanie poradzić z rozwiązaniem problemu zadłużenia naszego kraju – mówił.
Na posiedzeniu rządu, które planowano po telekonferencji, Grecy mieli zdecydować, co jeszcze mogą zrobić – po podwyżce VAT, rozpoczęciu prywatyzacji i drastycznych cięciach w administracji, liberalizacji rynku pracy i otwarciu zamkniętych zawodów.
Venizelos nie ukrywał, że Grecja musi zrobić wszystko, by uniknąć ogłoszenia niewypłacalności. – Mamy wolę i determinację, by wprowadzić wszystkie reformy, do jakich się zobowiązaliśmy wobec naszych partnerów, którzy są naszymi wierzycielami – mówił wcześniej.