- Musimy ciąć zbędne wydatki oraz racjonalizować te, których zlikwidować nie możemy, a wiemy, że nie są one najbardziej efektywne. Jeśli tego nie zrobimy gwarantujemy sobie, że doprowadzi to do utraty stabilności całego systemu – powiedział de Guindos w wywiadzie dla radia SER.

Wydatki na służbę zdrowia kontrolowane są przez władze siedemnastu wspólnot autonomicznych Hiszpanii, które same toną w długach. W celu poprawy sytuacji rząd w Madrycie wpadł na pomysł, by przynajmniej od części własnych obywateli pobierać opłatę za leczenie. Zmiany dotkną tylko i wyłącznie najwięcej zarabiających Hiszpanów.

- Potrzebujemy debaty publicznej, która odpowie na pytanie, czy służba zdrowia powinna być bezpłatna dla osób zarabiających 100 tys. euro rocznie – stwierdził de Guindos.

Pomysł jest częścią pakietu oszczędności, które mają zmniejszyć obciążenia budżetu państwa. Równolegle ze służbą zdrowia pod nóż trafią także wydatki związane z oświatą. Rząd w Madrycie szacuje, że łącznie uda się na tych dwóch sektorach oszczędzić 10 mld euro. Jest to niemal połowa wszystkich cięć zaplanowanych na bieżący rok. Zgodnie z założeniami ustawy budżetowej na 2012 r. wydatki Hiszpanii mają się zmniejszyć o 27 mld euro., a stosunek deficytu wydatków publicznych do PKB ma spaść na koniec roku do 5,3 proc. z 8,5 proc. z końca 2011 r.

Służba zdrowia jest jednym z najbardziej zadłużonych sektorów Hiszpańskiej gospodarki z długami szacowanymi na 15 mld euro. W swoim wystąpieniu minister Luis de Guindos poinformował, że czwarta gospodarka strefy euro pozostaje na ścieżce reform mających przekonać inwestorów, że Madryt uniknie losu Aten, Dublina czy Lizbony i nie będzie potrzebował międzynarodowej pomocy. Sprawa ma ogromne znaczenie nie tylko dla Hiszpanów ale dla wszystkich krajów strefy euro. Szacowana przez ekonomistów wielkość ewentualnej pomocy, która byłaby potrzebna w sytuacji utraty przez Madryt płynności finansowej, przekroczyłaby możliwości krajów strefy euro.