Kolekcja pełni funkcję edukacyjną. Przyjeżdżają do dworu dzieci i są zdumione nie tylko maszynami, ale i faktem, że mleko pochodzi od krowy, a nie z kartonu, ziemniaki nie zaś powstają w sklepie.
Każdy z przedmiotów ma metryczkę. Wiadomo, kto pracował na tych maszynach?
Po części wiadomo. Nie zawsze udaje mi się ustalić proweniencję. Gdy kupuję na jarmarku staroci na Kole lub w antykwariacie, to pośrednicy zwykle nie wiedzą, skąd pochodzi przedmiot. Sporo obiektów dostałem w prezencie. Teraz udało mi się kupić mebel z naszego dworu. Dwór przed wojną został zlicytowany, bo właściciel przeinwestował w stawy i bank go zlicytował. Kupiłem sekreterę, która z tyłu ma pieczęć tego komornika i napis, że mebel jest z majątku Gałki.
Znam proweniencję dwóch tkanin buczackich. Wiem, z jakich dworów pochodzą meble. Osiemnastowieczna kapliczka pochodzi z dworu z Podkarpacia.
Jest pan wziętym adwokatem, jak znajduje pan czas na kolekcjonerskie polowania, negocjowanie cen zakupu, katalogowanie zbiorów, szukanie konserwatorów?
Dobrego słowa użył pan redaktor, to są polowania! To jest wielka przygoda i przyjemność! Gdy wyjeżdżam w Polskę gdzieś do sądu, to zawsze metodycznie przeszukuję okolice, nie tylko antykwariaty lub bazary, ale także prywatne gospodarstwa, jakieś pakamery. Niedawno wytropiłem w stodole polską konstrukcję sprzed 30 lat, to jest motorower Ogar. Stał powiązany sznurkami, zapłaciłem za niego 300 zł. Moi goście będą mogli na nim pojeździć.