Lista 500 - Samo się nie ułoży

Gospodarka jest bez wątpienia tym, czego nie może z zasady pojąć i zrozumieć polityk

Publikacja: 23.04.2014 08:44

Andrzej Sadowski

Andrzej Sadowski

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Red

Może on pochylić się nad losem a to polskiej rodziny, a to absolwenta szkoły zatrudnianego na umowy cywilnoprawne, ale już nie przedsiębiorcy, który jest bezimiennym bohaterem nieustannie przez polityków przywoływanego wzrostu gospodarczego. Przemówienia polityków pełne są odniesień do abstrakcyjnych wyników polskiej gospodarki, ale już nie ludzi i ich przedsiębiorstw, którzy są tego twórcami. Lista 500 sprowadza naszą gospodarkę do poziomu firm i ludzi, którzy są autorami wieloletnich i trwałych ekonomicznych sukcesów. Nadaje ludzkie oblicze statystyce.

Zamiana regulacji w sukces

Wyniki firm Listy są odwrotnie proporcjonalne do przepisów fabrykowanych przez rząd, parlament oraz urzędy. Świat realnej gospodarki nastawiony jest na sukces. Potwierdzają to coraz lepsze wyniki ekonomiczne i finansowe, do których nijak się ma coraz bardziej alternatywny do rzeczywistości i mierzalnego w niej sukcesu skupiony na sobie światek polityki. W prostym, a dla niektórych polityków i ekspertów prostackim świecie realnej gospodarki liczą się efekt i zysk. Nie są one wynikiem rządowej dotacji, nawet gdyby była, tylko systematycznej ludzkiej pracy i nieustającej przedsiębiorczości. Firmy w Polsce tworzą sukces ze złych regulacji, bo nie ma nic innego, z czego można go tworzyć.

Jednak w tym procesie zamiany szkodliwych przepisów w rozwój czas zużywa się jak tlen. Firmy w Polsce potrzebują go znacznie więcej do życia niż w innych krajach.

Na nic zdadzą się polityczno-urzędnicze knowania w celu narzucenia kolejnych przepisów ograniczających czy wręcz zabraniających prowadzenia działalności poza Polską. Wygląda to tak, jakby jedynymi akceptowanymi przez polityków warunkami obecności w Unii Europejskiej były dotacje i wybory do Parlamentu Europejskiego, ale już nie możliwość przeniesienia działalności do sąsiedniego kraju. Bez zmiany warunków dla przedsiębiorców trudno będzie ich zatrzymać w kraju, tak jak nieustannie emigrujących Polaków. Przedsiębiorcy odnoszą sukcesy w każdym kraju, który nie traktuje ich z założenia i pragmatyki urzędowej gorzej niż przestępców.

Rząd Australii na początku 2014 r. zlikwidował 10 500 ustaw i przepisów szkodzących gospodarce. Na nic zdadzą się największe dotacje i pożyczki w systemie, w którym przedsiębiorca w ciągu roku traci na wypełnianie papierów blisko półtora miesiąca.

23 grudnia 1988 r. wygraliśmy kilka lat cudu gospodarczego za sprawą największej deregulacji w Polsce, jaką była ustawa Wilczka. Każdy mógł założyć firmę, importować, eksportować, po prostu działać. Gospodarka była pierwsza przed polityką pod względem realizacji wartości demokratycznych. Rocznica uchwalenia ustawy powinna być zatem świętem wolności i demokracji w gospodarce.

Jednak nie o samo świętowanie chodzi, tylko o czerpanie ze sprawdzonego doświadczenia i wykorzystanie deregulacji jako skutecznej i błyskawicznej metody bezinwestycyjnego rozwoju gospodarczego.

Urzędowe ogłoszenie przez premiera wyższego poziomu gospodarczego i dobrobytu za lat kilka samo z siebie niczego nie może zmienić.

Dziś politycy w Australii, ale dekady temu politycy w Irlandii pokazali, że zmiana warunków systemowych jest możliwa, bo jest konieczna. Opuszczenie wyspy przez 10 proc. zdolnych do pracy jej mieszkańców podziałało na irlandzkich polityków na tyle skutecznie, że niezależnie od wyznawanych poglądów zgodzili się na przeprowadzenie – wówczas w Europie radykalnych – zmian systemowych. Przedsiębiorcom podejmującym aktywność w Irlandii proponowało się niezamienialność prawa na gorsze przez 25 lat.

Kiedy konfrontujemy to z paranormalną aktywnością rządzących, którzy ścigali się z czasem, aby uniemożliwić przedsiębiorcom pełne odliczenie VAT od zakupu samochodów do celów służbowych, dostaniemy odpowiedź, dlaczego Polacy mają pracę w Irlandii, a nie mogą jej znaleźć w Polsce.

Przedsiębiorczość ?jako zło konieczne

Dla polityków przedsiębiorczość i jakakolwiek aktywność poza spółkami Skarbu Państwa jest nieszczęściem, zwłaszcza dla tam zatrudnionych. Wedle polityków przedsiębiorcy a to płacą „za mało", a to zatrudniają nie na etat.

Kolejny raz politycy udowadniają, że są na poziomie rozumienia rzeczywistości i zależności jednego z plemion, o których pisał swego czasu Kisiel. W owym plemieniu nie kojarzono faktu narodzin z wcześniejszym pójściem na stronę przedstawicieli płci odmiennej. Nie inaczej zachowują się politycy, którzy opodatkowali pracę na etacie najdrastyczniej ze wszystkich form zatrudnienia, a publicznie nie tylko dziwią się, ale wręcz oburzają, kiedy wybierane są umowy o pracę niżej opodatkowane.

Niemoralne i nieuczciwe jest zapominanie przez polityków, że za sam tylko fakt, że przedsiębiorca oficjalnie chce zatrudnić pracownika, musi płacić regularny haracz. Trudno nazwać inaczej około 60 proc. obciążenia zatrudnienia na etacie ZUS-em, składkami i podatkami. Jak zauważył Milton Friedman: „Jeśli płacicie ludziom za to, że nie pracują, a każecie im płacić podatki, gdy pracują, nie dziwcie się, że macie bezrobocie".

Przedsiębiorcy w przeciwieństwie do polityków nie dostali swojego sukcesu jak miejsca na liście wyborczej. Musieli wykazać się o wiele większą znajomością matematyki i księgowości niż politycy przy zatwierdzaniu kolejnych budżetów przy braku środków na pokrycie wydatków. Brak efektów zmusza do zmiany podejścia nie tylko przedsiębiorców, ale i zwykłych ludzi, jednak nie polityków.

Pieniądze na funkcjonowanie państwa i jego urzędów pochodzą wyłącznie z realnej gospodarki, a nie z kreacji długu. Politycy mają alternatywę: albo uwolnią przedsiębiorców od bezproduktywnych i szkodliwych ograniczeń oraz pozwolą na tworzenie dobrobytu, albo przywrócą model socjalistycznych zakładów pracy z wczasami pracowniczymi i socjalem jak za PRL.

Gospodarka uwolniona od socjalnych funkcji, które powinien pełnić rząd, wytworzy i da więcej na ich realizację niż w przypadku dzisiejszego pomieszania funkcji i konfliktu celów. Politycy zyskaliby znacznie więcej z uwolnionych przedsiębiorstw niż obarczanie i dociążanie ich dziś tym, czego sami nie są w stanie wyborcom zapewnić. Na pewno nie stworzą trwale miejsc pracy kolejnymi dotacjami i tzw. grantami. Mogą to zrobić wyłącznie przedsiębiorcy pod warunkiem zauważalnego obniżenia opodatkowania pracy.

W rocznicę wydarzeń sprzed ćwierćwiecza politycy mogliby wznieść się na poziom właściwy dla polskiej racji stanu i wprowadzić zmiany w gospodarce, które spowodują, że Polacy znów wrócą do kraju.

Andrzej Sadowski, założyciel Centrum im. Adama Smitha – Pierwszego Niezależnego Instytutu w Polsce, ?który w tym roku obchodzi ?25. rocznicę działalności

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy