Rozmowa z kolekcjonerem zbierającymdokumenty emigracyjne

O tym, co tracą ludzie, którzy nie odwiedzają antykwariatów, z bibliofilem Dariuszem Pawłowskim rozmawia Janusz Miliszkiewicz.

Publikacja: 03.08.2014 13:00

Rz: Zbiera pan druki ?i dokumenty emigracyjne. ?Co ostatnio pan zdobył? Dariusz Pawłowski:

W czerwcu na aukcji udało mi się kupić pierwszy numer paryskiej „Kultury". Zapłaciłem 700 zł, przy cenie wywoławczej 240 zł. Numer ten został wydany w Rzymie w 1947 r. Okładkę projektował ceniony grafik ?i drukarz Stanisław Gliwa. Uważam, że druki „Kultury" są niedoceniane. Ciekawe i rzadkie numery widuję w antykwariatach po 10 – 15 zł. Zdobyłem też książkę z odręczną dedykacją Witolda Gombrowicza i jego korespondencję z pracownikami Banco Polaco w Argentynie. Na jarmarku na Kole w Warszawie za 30 zł kupiłem rysunkowy portret poety i kolekcjonera książek Juliana Tuwima, wykonany przez Jerzego Zarubę. Za cenę wywoławczą, 100 zł, wylicytowałem bardzo rzadkie zdjęcie Janusza Kusocińskiego z obozu sportowego z 1926 r.

Antykwariusze narzekają, ?że klienci zaglądają jedynie na strony internetowe.

Ci, którzy nie odwiedzają antykwariatów, dużo tracą. Za 90 zł kupiłem polsko-rosyjski druk z 1867 r., podpisany i opieczętowany przez oberpolicmajstra w Warszawie. To terminowe zezwolenie na noszenie żałoby. Po upadku Powstania Styczniowego Polacy, nosząc żałobę, manifestowali uczucia patriotyczne, dlatego zostało to zakazane przez władze carskie. Nie znalazłbym tego druku, gdybym nie przyszedł do antykwariatu i nie przeszukał papierów. Leżał w przypadkowym miejscu między dokumentami o innej tematyce. Doceniłem go dopiero, kiedy zacząłem czytać. Na drugiej stronie druku jest ostrzeżenie: „Bilet ten służy tylko osobie, na imię której wydany został. Jeżeliby bilet ten znalazł się w obcym ręku, osoba, która by go nieprawnie posiadała, (...) do surowej odpowiedzialności pociągnięta zostanie". Klienci rzadko odwiedzają antykwariaty, ponieważ antykwariusze ich do tego nie zachęcają. Mogliby np. organizować spotkania z kolekcjonerami, w witrynach prezentować ciekawe druki z prywatnych zbiorów.

Po co panu dokument związany z powstaniem styczniowym?

Dzięki takim dokumentom wchodzę w inny świat. ?W tamtych czasach ludzie inaczej żyli, o czym innym rozmawiali i świetnie dawali sobie radę, choć nie było telefonów czy samochodów. Dokument ożywia tamten świat. Na tym polega kolekcjonerska przygoda. Na jarmarku w Poznaniu za 30 zł kupiłem kalendarzyk z 1939 r. Proszę zobaczyć. Właściciel gęsto zapisał strony swoimi refleksjami o życiu. Część notatek dotyczy wybuchu drugiej wojny. Według mnie w kolekcjonerstwie najważniejsze jest przeżycie, a nie korzyści inwestycyjne.

Kupuje pan także druki lub dokumenty niezwiązane z tematem pana kolekcji.

Czasami widzę, że jeśli nie kupię, ulegnie to zniszczeniu. Taki zakup to rodzaj misji. Oto pięć kopert zaadresowanych przez słynnego lotnika Franciszka Żwirkę do narzeczonej. Ktoś je oferował. Dzięki mojemu pośrednictwu będzie można je oglądać w Muzeum Lotnictwa w Krakowie. To działalność pro publico bono, która sprawia mi nieopisaną satysfakcję.

Ukończył pan studia podyplomowe organizowane przez Stowarzyszenie Antykwariuszy Polskich. Korzysta pan z tej wiedzy?

Dowiedziałem się np., że kolekcjonerzy selekcjonują zbiory. Co jakiś czas inwentaryzują swoją kolekcję, pozbywają się mniej ważnych lub przypadkowych rzeczy, aby zdobyć środki na kolejne zakupy. W ten sposób kolekcja zarabia na siebie. ?W moje ręce trafił np. album z dużą liczbą telegramów ?z sierpnia 1914 r., wysłanych do znanej rodziny cukierników poznańskich. Mimo wysokiej wartości historycznej postanowiłem ten album wystawić na jednej z najbliższych aukcji antykwarycznych.

Odwiedza pan krajowe jarmarki perskie.

Bywam np. w Bytomiu, Lublinie, Poznaniu, ale najczęściej w Warszawie na Kole, bo tu przyjeżdżają sprzedawcy z całej Polski. ?W stolicy spodziewają się wyższych cen i dlatego przywożą również ?rzadkie obiekty. ?Sprzedawcom na jarmarkach staroci zostawiam wizytówkę oraz wytyczne dotyczące moich zainteresowań. ?Potem dostaję informacje, ?że jest coś dla mnie. Mam kolegę, który zbiera korespondencję z obozów. Wydrukował bardzo oryginalną ulotkę ze szczegółowymi informacjami, czego konkretnie szuka. Dzięki temu udaje mu się dokonywać zaskakująco ciekawych zakupów.

Jaką jedną rzecz zabrałby pan ze swoich zbiorów na bezludną wyspę?

Pierwszą edycję dzieła Jana Michalskiego „55 lat wśród książek" z 1950 r. Mam egzemplarz w idealnym stanie. Jan Michalski (1876–1950) był nauczycielem. Nie miał pieniędzy na zakupy. Muzealnej wartości zbiór stworzył dzięki kompetencji i pasji. Jak podaje „Słownik pracowników książki polskiej", zebrał ok. 40 tys. rzadkich druków, ?w tym ok. 8 tys. starodruków. Zbiory nieodpłatnie  przekazał do Instytutu Badań Literackich.

CV

Dariusz Pawłowski (ur. 1972), absolwent AWF, trener II stopnia (koszykówka), menedżer w firmie Adidas Group

Rz: Zbiera pan druki ?i dokumenty emigracyjne. ?Co ostatnio pan zdobył? Dariusz Pawłowski:

W czerwcu na aukcji udało mi się kupić pierwszy numer paryskiej „Kultury". Zapłaciłem 700 zł, przy cenie wywoławczej 240 zł. Numer ten został wydany w Rzymie w 1947 r. Okładkę projektował ceniony grafik ?i drukarz Stanisław Gliwa. Uważam, że druki „Kultury" są niedoceniane. Ciekawe i rzadkie numery widuję w antykwariatach po 10 – 15 zł. Zdobyłem też książkę z odręczną dedykacją Witolda Gombrowicza i jego korespondencję z pracownikami Banco Polaco w Argentynie. Na jarmarku na Kole w Warszawie za 30 zł kupiłem rysunkowy portret poety i kolekcjonera książek Juliana Tuwima, wykonany przez Jerzego Zarubę. Za cenę wywoławczą, 100 zł, wylicytowałem bardzo rzadkie zdjęcie Janusza Kusocińskiego z obozu sportowego z 1926 r.

Pozostało 83% artykułu
Ekonomia
Witold M. Orłowski: Słodkie kłamstewka
Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił