Argentyna: Prezydent walczy z prezesem banku

Prezydent Argentyny Cristina Fernandez de Kirchner wypowiedziała wojnę prezesowi banku centralnego tego kraju, Martinowi Redrado, bo on nie chce dać rządowi 6,5 mld dolarów z rezerw banku na spłatę długu w 2010 r.

Publikacja: 07.01.2010 15:28

Martin Redrado, szef banku centralnego Argentyny

Martin Redrado, szef banku centralnego Argentyny

Foto: AFP

Pani prezydent chce, by prezes odszedł, a ten nie chce podać się do dymisji. Ten rzadko spotykany konflikt może mieć poważne konsekwencje dla spłaty 13 mld dolarów (9 mld euro) długu w tym roku, a także dla statusu banku centralnego, który jest instytucją niezależną. Ekonomiści oceniają, że rządowi brakuje 2-7 mld dolarów. Jednocześnie przychody do kas państwa zmalały z powodu kryzysu. Bank centralny szacował dla 2009 r. wysokość długu na 116 mld dolarów, a koszt jego obsługi na ponad 12,3 mld.

Na żądanie pani prezydent premier Anibal Fernandez zwrócił się do prezesa banku centralnego o ustąpienie — ogłosił urząd prezydenta. M. Redrado nie ustąpi — oświadczył agencjom rzecznik tej instytucji. Prezes zażądał zastosowania art. 9 statutu banku — dodał. Artykuł ten przewiduje, że prezesa banku może odwołać jedynie decyzja komisji Kongresu. A partia peronistów będąca u władzy straciła w czerwcowych wyborach większość w obu izbach parlamentu.

Redrado został mianowany na obecne stanowisko w 2004 r. za kadencji prezydenta Nestora Kirchnera (2003-2007), małżonka pani prezydent i podlega Senatowi, a nie rządowi. Jego kadencja kończy się dopiero we wrześniu. W związku z dekretem pani prezydent o wykorzystaniu rezerw banku centralnego na spłatę długu chciał, by oceniono wszystkie konsekwencje, także prawne, dla jego instytucji.

Sąd Najwyższy Argentyny zwrócił się do C. Kirchner o przekazanie mu w ciągu 10 dni uzasadnienia jej decyzji o użyciu owych 6,5 mld dolarów rezerw. Łączne zasoby dewizowe banku centralnego wynoszą 48 mld dolarów.

Ogłaszając użycie części rezerw na spłatę w tym roku połowy długu zagranicznego rząd chciał uspokoić rynki co do swej wypłacalności. Osiągnął jednak efekt odwrotny od zakładanego.

-To, co dzieje się teraz w Buenos Aires ilustruje ryzyka, na jakie nadal są narażeni inwestujący w Argentynie, a to że kraj ten ogłosił już o powrocie na rynki międzynarodowe nie oznacza, że nie obędzie się bez wstrząsów — — stwierdził w Londynie Neil Shearing, analityk w Capital Economics. -To bardzo poważna sprawa, że rząd chce zarządzać bankiem centralnym. Rząd chce sterować prezesem jak zdalnie kierowaną zabawką — stwierdził senator Ernesto Sanz z opozycyjnej partii Radykalna Unia Obywatelska. - Takie postępowanie rządu to poważny błąd polityczny, bo oznacza, że potrzebuje on pieniędzy już teraz, a nie na dalsze spłaty długu — stwierdził anonimowo diler walutowy w Buenos Aires.

Poprzednik Redrado, Alfonso Prat Gay (2002-2004) uważa z kolei, że bank centralny nie jest upoważniony do słuchania poleceń władzy wykonawczej. Za obecnym prezesem wstawili się pracownicy banku. W środę demonstrowali przed siedzibą rządu z transparentami „Redrado nie odejdzie”.

W tej sytuacji rząd Argentyny będzie musiał szukać innych źródeł sfinansowania spłaty długu. Szukanie środków w kraju oznacza mniejsze wydatki na cele socjalne, co zaszkodzi popularności ekipy pani Kirchner. Pożyczanie na rynku międzynarodowym może okazać się drogie, bo część długu nie została spłacona w terminie od grudnia 2001r. Kraj ten wykluczono z rynków kapitałowych, gdy postanowił w najgłębszym kryzysie przestać spłacać dług. Sięganie z kolei do rezerw banku centralnego może okazać się ryzykowne, bo prywatni wierzyciele, którzy odmówili w czerwcu 2005 r. zgody na renegocjowanie długu mogliby teraz podjąć próby zajęcia rezerw banku, gdyby przeznaczono je na spłatę części długu.

Pani prezydent chce, by prezes odszedł, a ten nie chce podać się do dymisji. Ten rzadko spotykany konflikt może mieć poważne konsekwencje dla spłaty 13 mld dolarów (9 mld euro) długu w tym roku, a także dla statusu banku centralnego, który jest instytucją niezależną. Ekonomiści oceniają, że rządowi brakuje 2-7 mld dolarów. Jednocześnie przychody do kas państwa zmalały z powodu kryzysu. Bank centralny szacował dla 2009 r. wysokość długu na 116 mld dolarów, a koszt jego obsługi na ponad 12,3 mld.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Ekonomia
Brak wody bije w konkurencyjność
Ekonomia
Kraina spierzchniętych ust, kiedyś nazywana Europą
Ekonomia
AI w obszarze compliance to realna pomoc
Ekonomia
W biznesie nikt nie może iść sam
Ekonomia
Oszczędna jazda – techniki, o których warto pamiętać na co dzień