Portugalię, tak jak Grecję, czeka powolna śmierć, jeśli natychmiast nie narzuci sobie dyscypliny budżetowej i nie przyhamuje wydatków państwa – stwierdzili w swoim najnowszym raporcie analitycy agencji ratingowej Moody’s.
Ten kraj znalazł się w zaklętym kręgu. Ma kłopoty finansowe, bo wzrost gospodarczy jest marny i nie zmienia się to już od wielu lat. A gospodarka rozwija się wolno, bo wciąż brakuje pieniędzy, by ją wesprzeć. Portugalia jest jedynym krajem Unii Europejskiej, który nie doświadczył prosperity, jaką Unia wynagradzała swojego każdego nowego członka. To także kraj, chyba jedyny w Europie, w którym ani przez chwilę nie było takiego boomu na rynku nieruchomości, jaki obserwowano jeszcze do niedawna w Hiszpanii czy Irlandii.
– Dzisiaj żyje nam się znacznie lepiej niż przed wstąpieniem do Unii. A sytuacja poprawiła się dodatkowo, gdy dziesięć lat temu razem z innymi krajami przyjęliśmy euro – mówi Luisa Meireles, dziennikarka ”Espresso”. Jej zdaniem ważne jest to, że wszystkie cięcia w tegorocznym i przyszłorocznym budżecie zaakceptowała nie tylko partia rządząca, ale i opozycja. – To ważne, bo mamy rząd mniejszościowy – dodaje.
Zdaniem Portugalczyków ich problemy z wizerunkiem zaczęły się kilkanaście dni temu, kiedy unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia publiczne skrytykował za zbyt wysoki dług Hiszpanię i spotkał się z reprymendą rządu w Madrycie. – Chyba się zapędził – mówiła wtedy oburzona minister gospodarki Hiszpanii Elena Salgado.
– Wtedy Almunia musiał szybko wykombinować jakiś kraj, którego kłopoty choć trochę przyćmiłyby hiszpańskie. I, jak zawsze w takim przypadku, wybór padł na Portugalię – uważa portugalska dziennikarka. O porównywaniu kłopotów Portugalii i Grecji nawet nie chce rozmawiać. – Może tylko warto powiedzieć, że Portugalia i Grecja składają się wspólnie na 3 proc. PKB eurolandu, a Hiszpania ma już udział 9-procentowy. Może tym warto się zainteresować – dodaje.