Wygląda na to, że najbardziej skomplikowana na świecie maszyna: Wielki Zderzacz Hadronów (LHC), akcelerator, w którym naukowcy zderzają ze sobą cząstki, cieszy jedynie fizyków. Opinia publiczna trochę się obawia tego gigantycznego eksperymentu, który odbywa się w 27-kilometrowym tunelu pod granicą szwajcarsko -francuską. Fizycy postrzegani są jako szaleni naukowcy, niepotrafiący w pełni przewidzieć wyników swoich doświadczeń. Media podsycają te nastroje, informując o eksperymentach nie zawsze rzetelnie. – Podatnik płaci za nasze zabawki i ma prawo wiedzieć, w co się bawimy. Jeśli pojawiają się jakiekolwiek pytania, zarzuty, musimy potraktować je rzeczowo – powiedziała "Rz" prof. Helena Białkowska z Instytutu Problemów Jądrowych.
W marcu 1999 r. w amerykańskim czasopiśmie "Scientific American" ukazał się artykuł pod tytułem "Mały Wielki Wybuch", który opisywał eksperymenty w akceleratorze RHIC (Relativistic Heavy Ion Collider) w Brookhaven. Fizycy zamierzali zderzać ze sobą jony złota. Po opublikowaniu artykułu redakcja została zasypana listami wyrażającymi obawy o bezpieczeństwo, zwłaszcza że RHIC leży w samym sercu stanu Nowy Jork
[srodtytul]Prawnicy szukają okazji [/srodtytul]
Dyrekcja RHIC powołała grono niezależnych ekspertów, którzy opracowali poważny raport, analizując potencjalne zagrożenie, na które wskazywali czytelnicy gazet i widzowie (artykuł w "Scientific American" pociągnął za sobą całą falę publikacji w mediach).
– Eksperci punkt po punkcie rozpatrywali katastroficzne scenariusze i wykazali, że o ile cokolwiek można przewidzieć na gruncie nauki, to obawy te były bezpodstawne. A życie to potwierdziło: RHIC działa już od lat i nic złego się nie zdarzyło – powiedziała prof. Białkowska.