Po fatalnym zamknięciu giełd w Stanach Zjednoczonych w piątek, kiedy główne indeksy na Wall Street straciły po blisko 2,6 proc., spadki na pozostałych rynkach wydawały się przesądzone. I tak się stało. W poniedziałek najmocniej zanurkowały wskaźniki azjatyckich giełd, notując największe od dwóch miesięcy spadki. Za nimi poszły giełdy w Europie, zamykając pierwszy dzień tygodnia średnio 1,5-proc. obniżkami.

Przecena nie ominęła również Europy Środkowo-Wschodniej: czeski PX stracił ok. 1,5 proc., a rosyjski RTS ponad 2 proc.Jedynie warszawska giełda radziła sobie lepiej. Co prawda jest ona ostatnio uzależniona od nastrojów za oceanem, jednak – zdaniem analityków – lepsze zachowanie warszawskich wskaźników w poniedziałek to efekt wygranej PO w niedzielnych wyborach parlamentarnych. Ograniczyła ona skalę przeceny, co było szczególnie widoczne po indeksie grupującym największe warszawskie spółki. WIG20 stracił wczoraj tylko 0,4 proc. Indeks średnich firm mWIG40 spadł o 1,86 proc., a najmniejszych spółek – sWIG – zniżkował o 1 proc. Obroty były niewielkie i wyniosły ok. 1,5 mld zł.W pierwszej godzinie handlu indeksy za oceanem traciły średnio po 0,2 proc. To efekt obaw o przyszłe wyniki finansowe spółek. Opublikowane do tej pory raporty kwartalne w wielu wypadkach okazały się rozczarowujące. Wiadomo też, że problemy rynku kredytów hipotecznych odbiją się na kolejnych kwartałach. Mimo to główne indeksy zamknęły się na plusie,Na europejskich giełdach najwięcej traciły spółki surowcowe, w tym górniczy gigant BHP Billiton. Pod kreską znalazły się też akcje duńskiego Carlsberga.

Trudno się spodziewać, aby pozytywny wpływ wyników wyborów na rodzimy rynek był długotrwały. Nadal decydujące znaczenie będą miały nastroje na światowych giełdach, a te niestety nie są najlepsze.