Katarzyna Pilitowska, rzecznik prasowy Uniwersytetu Jagiellońskiego, zaczęła przed rokiem swoje trzecie studia podyplomowe. Po dziennikarstwie i public relations teraz wybrała retorykę. – Uczymy się przemawiać, występować przed kamerą, mamy zajęcia z mowy ciała. To wszystko bardzo się przydaje w pracy – podkreśla Pilitowska. Wraz z nią studiują prawnicy, księża, PR-owcy, a nawet profesor patomorfologii, która uznała, że retoryka bardzo jej się przyda podczas wystąpień na konferencjach naukowych.
Przydatność jest głównym kryterium wyboru studiów podyplomowych, których koszt przynajmniej w części często pokrywają pracodawcy. – Te studia to szansa dla osób, które ukończyły studia wyższe i chcą poszerzyć albo uzupełnić kwalifikacje. Słuchaczami są zazwyczaj praktycy w dziedzinie związanej z kierunkiem studiów – ocenia Magdalena Olejnik z Centrum Kształcenia Ustawicznego Politechniki Wrocławskiej.
Zdaniem Sylwii Hałas, dyrektora centrum kształcenia podyplomowego Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego, zwykle studia podyplomowe to inicjatywa pracowników, ale pracodawcy coraz chętniej inwestują w ich kształcenie. W WSPiZ ok. 70 proc. wpłat za studia podyplomowe pochodzi od pracodawców, choć najczęściej opłacają oni nie całość, ale 30 – 50 proc. kosztów nauki.
Szczególnie cenna pomoc firmy jest przy studiach MBA, które w zależności od uczelni mogą kosztować od 27 tys. zł do 70 tys. zł za dwa lata nauki, czyli ok. 7 – 17 tys. zł za semestr. Zwykłe studia podyplomowe są zdecydowania tańsze; średnio 1 – 2 tys. zł za semestr. Ale i tak na wielu kierunkach pracownicy mogą uczyć się za darmo dzięki dofinansowaniu z UE.
Być może dlatego-jak wynika z danych GUS – w ubiegłym roku na studiach podyplomowych uczyło się prawie 151 tys. osób osób. To o 10,8 proc. więcej niż rok wcześniej i ponadczterokrotnie więcej niż na początku lat 90.