Wydawało się, że rozpoczynamy kolejną falę globalnych spadków. Na szczęście zachodnioeuropejskie indeksy wróciły na wyższe poziomy, co daje szansę na stabilizację notowań kursów akcji na rynkach dojrzałych. Po jej zakończeniu powinna się pojawić fala wzrostowa.

Warto zauważyć, że po raz pierwszy w historii warszawskiej giełdy spadki WIG20 przyniósł każdy miesiąc od listopada danego roku do lutego roku następnego. Mieliśmy więc tym razem do czynienia nie tylko z brakiem efektu stycznia, ale nie wystąpił też tzw. efekt przełomu roku. Spadki te wynikały w dużym stopniu z napływu negatywnych informacji z zagranicy. Zdecydowana większość tych informacji znalazła już odzwierciedlenie w cenach akcji na największych giełdach światowych, co powinno pomóc inwestorom lokującym kapitał na parkiecie w Warszawie. Poza tym skala pesymizmu uwidocznionego w badaniach Investors Intelligence jest już tak ogromna, że trudno się spodziewać, aby mogło być jeszcze gorzej. Po raz pierwszy od kilku lat odsetek byków, czyli osób przewidujących wzrost notowań na giełdzie nowojorskiej, był niższy od odsetka niedźwiedzi, czyli osób przewidujących spadek cen tamtejszych akcji. Doświadczenie pokazuje, że taka anomalia poprzedzała z reguły początek fal wzrostowych.