Lepsze od oczekiwań wyniki banków JP Morgan i Citigroup zdecydowanie poprawiły atmosferę na światowych giełdach. Pod koniec minionego tygodnia widoczne było przesuwanie przez inwestorów środków finansowych z surowców do akcji instytucji finansowych. Akcje niektórych banków (np. SEB) zyskiwały ponad 20 proc. Ale analitycy ostrzegają, że nie jest to początek nowego trendu wzrostowego na giełdach. Wskazują też na to opinie inwestorów.

Jak co miesiąc bank Merrill Lynch przeprowadził ankietę wśród 200 zarządzających największymi funduszami inwestycyjnymi. Aż 40 proc. ankietowanych netto niedoważa akcje w swoich portfelach (netto – różnica między tymi, którzy odpowiadają „tak”, a tymi, którzy odpowiadają „nie”). Jest to rekord. Jeszcze przed miesiącem odsetek ten wynosił 27 proc. Poza tym tylko 16 proc. inwestorów netto uważa, że akcje są tanie. Aż 83 proc. z nich twierdzi, że prognozy zysków spółek są zawyżone.

Z coraz większą ostrożnością inwestorzy podchodzą do rynków wschodzących. Jeszcze w maju 31 proc. inwestorów netto przeważało ich aktywa. W ciągu miesiąca ten odsetek spadł do 4 proc. Rosną obawy o to, że inflacja i zacieśnianie polityki pieniężnej ograniczą popyt wewnętrzny w krajach doganiających, czyniąc te kraje bardziej wrażliwymi na skutki kryzysu, jaki dotknął kraje rozwinięte. Takie nastroje nie wróżą dobrze takim rynkom jak warszawska giełda, które bardzo potrzebują powrotu zagranicznego kapitału.

Na utrzymującą się awersję do ryzyka i rynków wschodzących wskazuje również indeks EMBI Global Diversified. Różnica między nim a oprocentowaniem obligacji amerykańskich, która jest jednym z ważniejszych mierników awersji do ryzyka, utrzymuje się znacznie powyżej 300 pkt bazowych, czyli na podobnym poziomie co podczas szczytów kryzysu finansowego w sierpniu 2007 r. i styczniu 2008 r.

Analitycy Citigroup nie wierzą, by nadszedł już czas na zmianę trendu i dłuższy wzrost na giełdach. Z kolei analitycy Raiffeisen Banku uważają, że po bardzo silnych spadkach nadszedł już czas na kupowanie akcji w USA. Zalecają za to ostrożność na rynku europejskim w obawie przed złymi informacjami na temat gospodarki Starego Kontynentu.