Ukraina: naród grilluje, a władza robi gazowe biznesy

Na początku stycznia w ukraińskim Żytomierzu zakręcono gorącą wodę. Właściciel wodociągów wyjaśnił, że dostał telegram od Naftogazu z poleceniem, żeby oszczędzał gaz. Oszczędzanie trwało jeden dzień

Publikacja: 16.01.2009 02:40

Ukraina, wieś leżąca ok. 100 km od Odessy. Rolnicy korzystają tu z naturalnych paliw i nie przejmują

Ukraina, wieś leżąca ok. 100 km od Odessy. Rolnicy korzystają tu z naturalnych paliw i nie przejmują się wojną gazową

Foto: Reuters

Państwowy gazowy monopolista Naftogaz dał do końca tego tygodnia czas wszystkim swoim ukraińskim dłużnikom na spłatę długów. – To zupełnie nierealne – twierdzi Eduard Gurbic, mer Odessy, która zalega gazowym pośrednikom Naftogazu ponad 9 mln dol. Długi Lwowa przekroczyły 8 mln dol., a Kijowa – 100 mln dol.

Władimir Trikolicz, wiceprezes Naftogazu, przestrzegł w czwartek, że tym, którzy nie zapłacą, spółka odetnie dostawy. – Długi mają wszystkie miasta i rejony Ukrainy – podał Trikolicz.

[srodtytul]Zapasy na dwa lata[/srodtytul]

– Mnie, jako Ukraince, jest zupełnie obojętne, czy Rosjanie nam gaz dadzą czy nie dadzą. My mamy takie zapasy, że przez dwa lata możemy bez ruskiego gazu siedzieć – śmieje się Natasza Marwaniuk, mieszkanka Żytomierza i dyrektor fabryki produkującej maszyny dla rolnictwa.

Do takiego samego wniosku musiał szybko dojść Sergiej Kondratiuk, szef dzierżawionej od miasta spółki cieplnej, bo już na drugi dzień po zakręceniu kurków z ciepłą wodą ogłosił, że znów je odkręca dla wszystkich mieszkańców 350-tysięcznego Żytomierza.

[wyimek]To, co się dzieje, wymusi w końcu na Ukraińcach oszczędzanie energii i sięgnięcie po jej alternatywne źródła. Przecież są tu wielkie zasoby drewna i torfu, rzeki, wieją silne wiatry, jest skąd pozyskiwać biogaz[/wyimek]

– Nie przejmujemy się konfliktem z Rosją – zapewnia Natasza. – Ludzie hucznie świętowali Nowy Rok, tańczyli na ulicach, pili wódkę. W weekendy grille urządzają w parkach i ogródkach. A władza robi przy tym gazie swoje biznesy. Na Ukrainie władza sobie, a naród sobie... U nas naród dobry, przywykł siebie ograniczać.

Natasza Marwaniuk jest mistrzynią ograniczania. Osiem lat temu dziewiarska fabryka, w której wtedy pracowała, płaciła ludziom wyprodukowanymi skarpetkami. Natasza lepiła w domu setki pierogów na sprzedaż, a skarpetki darowała znajomym.

– Na ruskim gazie tutaj wszyscy zarabiają – tłumaczy dziś dyrektor Marwaniuk. – Każdy metr rury jest podzielony między swoich, czyli lokalnych pośredników w dostawach. A władza decyduje, komu da ten kawałek rury, a komu go odbierze. I o to toczy się prawdziwa walka.

[srodtytul]Teściowa i 100 milionów dolarów długu[/srodtytul]

W Kijowie ofiarą walki o gazowe wpływy jest teściowa przedsiębiorcy i artysty Marka Galenki. Od początku roku emerytka dogrzewa się elektrycznymi piecykami, bo kaloryfery ma ledwo letnie. Dobrze, że choć na dworze temperatura waha się w okolicach zera.

Podobnie zimno jest u tysięcy innych kijowian, którzy mieszkają w domach administrowanych przez Kijewgorodadministrację. Ta komunalna struktura winna jest prawie miliard hrywien (100 mln dol.) dostawcy ciepła – spółce Kijewenergo.

Długi są od 2000 roku, ale ponad połowa z nich powstała w roku minionym. Kijewenergo już dawno przeszła na rynkowe stawki opłat za ciepło. Miejska spółka wciąż liczy mieszkańcom grosze za ogrzewanie, tak jak to było za komuny. Tak jest politycznie. Wdzięczni lokatorzy znów zagłosują na obecną ratuszową ekipę. Władza tłumaczy teraz, że zimnym kaloryferom winna jest gazowa wojna.

W czwartek, 15 stycznia, szefowie Kijewenergo stracili cierpliwość i podali komunalnego administratora do sądu.

– Jeżeli nie ma chętnych do podwyższenia stawek za ciepło dla ludności do ekonomicznie uzasadnionego poziomu lub do ponoszenia odpowiedzialności za długi, to liczymy, że sąd zmusi miejskie władze do wypełnienia swoich obowiązków – tłumaczył na łamach kijowskiej prasy Eduard Sokołowski, prezes Kijewenergo.

Mark Galenko nie za złudzeń, że to, co się wokół gazu dzieje, to ”walka firm o duże pieniądze”. Mark jest znanym ukraińskim artystą, ma własną firmę. Jego wielkie ceramiczne rzeźby zdobywały nagrody na zagranicznych biennale. Zdobią prywatne rezydencje ukraińskich bogaczy oraz publiczne parki i galerie.

Mark przyznaje, że na razie i w jego pracowni, i w blokowym mieszkaniu jest ciepło. – Pewnie, że ludzie o tym wciąż mówią. Byliśmy u znajomych, grał telewizor i kiedy zaczęły się wiadomości, to zaraz wszyscy zamilkli i słuchali. Mamy świadomość, że to się dzieje nie na poziomie ludzi i narodów, ale rządów. A nas najbardziej wkurza, że podczas całej tej rozróby dolar idzie u nas w górę coraz szybciej – dodaje Mark.

[srodtytul]Porcelana nie ma gazu[/srodtytul]

W Baranówce na Wołyniu przeklinają gazową wojnę. Szefowie fabryki porcelany wstrzymali do odwołania uruchomienie nowej linii produkcyjnej, bo gaz płynie do zakładu coraz cieńszym strumieniem.

– Ludzie liczyli na pracę przy nowej linii. Teraz są wściekli, że fabryka zmniejsza zatrudnienie – wyjaśnia Katerina Spiczak, dziennikarka i współwłaścicielka radiostacji Forum w Żytomierzu.

Fabryka w Baranówce istnieje od 1803 roku i dostarcza jedną czwartą ukraińskiej porcelany. Przed dwoma laty kupił ją rosyjski biznesmen Aleksiej Narowlanskij właściciel m.in. fabryki porcelany w czeskich Karlowych Warach. Zatrudnienie wzrosło do 1500 ludzi. Nową linię do produkcji płytek ceramicznych właściciel kupił we Włoszech za ponad 2 mln euro. Postawił też na tani rosyjski gaz, bo zużycie energii elektrycznej stanowiło dotąd 70 proc. kosztów fabryki.

– Teraz znów muszą zmieniać technologie pozyskania energii i dostosowywać je do spalania torfu i drewna, których na szczęście u nas nie brak – mówi Katia.

Sama cieszy się, że jeszcze w starym roku i po starej cenie kupiła kilka elektrycznych grzejników i kuchenkę gazowo-elektryczną. – Jak nam gaz zakręcą, to nie pozostanę bez obiadu i ciepła – śmieje się.

Ze swoich dziennikarskich doświadczeń wyciąga jeden wniosek: temat gazu już się większości Ukraińców przejadł.

– Są znudzeni codziennymi obszernymi relacjami w mediach. I tak będzie do czasu, aż na sobie tej wojny nie odczują, czyli gdy ktoś im nie zakręci kurka w domu. Na razie dzwonią do redakcji z pretensjami, że władza podniosła dwukrotnie opłaty za gaz i ogrzewanie – wyjaśnia.

[srodtytul]Upchnąć dzieci w szkołach[/srodtytul]

A Natasza Marwianiuk cieszy się z gazowej wojny. – To, co się dzieje, wymusi w końcu na Ukraińcach sięgnięcie po alternatywne źródła energii oraz jej oszczędzanie. Teraz marnotrawimy masę gazu i ciepła. W blokach i komunałkach nie ma podzielników ani oddzielnych liczników pozwalających na rozliczanie każdego lokatora. Fabryki sięgają po najprostsze paliwa – gaz, mazut. A przecież mamy na Ukrainie wielkie zasoby drewna i torfu, rzeki, silne wiatry i źródła pozyskania biogazu – wylicza dyrektor.

Iwan Kuliczenko, mer Dniepropietrowska, przyznaje – Nie mamy teraz technicznych możliwości, by nie dostarczać ciepła do mieszkań, których lokatorzy zalegają z opłatami. I ludzie to wykorzystują, masowo nie płacąc. Dlatego będziemy zmuszeni kupić specjalne urządzenia i założyć w mieszkaniach podzielniki i liczniki.

W dniepropietrowskim rejonie ciśnienie gazu spadło od początku roku dwukrotnie. Pracę wstrzymały co większe fabryki, a przy okazji schłodziły się też kaloryfery oraz woda w mieszkaniach i instytucjach. By oszczędzać gaz, władze chcą więc zamknąć mniejsze wiejskie szkoły i upchnąć dzieci w kilku większych.

– Tam, gdzie mamy zapasy węgla, będziemy palić węglem. Chcemy też za budżetowe pieniądze wymieniać w prywatnych domach stare energochłonne kotły gazowe na nowoczesne i energooszczędne – zapewnia w mediach gubernator Wiktor Bondar.

[srodtytul]Zegar z agatów i rubinów[/srodtytul]

W Kijowie nikt niczego nie oszczędza. Wiktoria Drozdowska, malarka, właścicielka firmy artystyczno-jubilerskiej Witania, przyznaje, że gazowy kryzys nie wpłynął ani na jej biznes, ani na życie stolicy. – Trochę się tutaj z innymi artystami baliśmy, że ludzie zaczną ograniczać wydatki, nie będą kupować ładnych, ale niepraktycznych rzeczy, nie przyjdą na naszą wystawę. Ale przyszły tłumy, a kawiarnie, restauracje, sklepy, także kina, teatry i galerie Kijowa są pełne ludzi – opowiada.

Wiktoria pisze ikony, maluje, tworzy kompozycje ścienne, szkło artystyczne i użytkowe z wykorzystaniem kamieni szlachetnych i półszlachetnych. Jej ścienny zegar z agatów, ametystów, rubinów kosztuje ponad 200 dolarów. Jest artystką całą duszą. Polityka ją mierzi, telewizji nie ogląda, opinii nie słucha. W jej starym ceglanym domu niedaleko siedziby ukraińskiego parlamentu jest cieplej niż w betonowych blokach. Wiktoria wstawiła grzejnik do pokoju dwójki wnucząt, a sama dużo wietrzy, bo nigdy nie lubiła przegrzanych wnętrz.

– Kryzys jest u tego, u kogo on w głowie siedzi – dodaje. Ale i ona nie ucieknie od polityki.

– Jechałam pociągiem do Moskwy i w przedziale jeden Rosjanin zaczął napastliwą rozmowę, jak to my, Ukraińcy, kradniemy Rosji gaz. Szybko to ukróciłam, bo to do niczego nie prowadzi – podkreśla.

– Żaden kraj nie chce być publicznie nazywany złodziejem – przyznaje Katia Spiczak.

– Przegrywamy tę wojnę, bo nasze elity polityczne nie potrafią mówić jednym głosem – zauważa Mark Galenko. – A gazowy problem, który powinien ich połączyć, jeszcze bardziej skłócił.

Państwowy gazowy monopolista Naftogaz dał do końca tego tygodnia czas wszystkim swoim ukraińskim dłużnikom na spłatę długów. – To zupełnie nierealne – twierdzi Eduard Gurbic, mer Odessy, która zalega gazowym pośrednikom Naftogazu ponad 9 mln dol. Długi Lwowa przekroczyły 8 mln dol., a Kijowa – 100 mln dol.

Władimir Trikolicz, wiceprezes Naftogazu, przestrzegł w czwartek, że tym, którzy nie zapłacą, spółka odetnie dostawy. – Długi mają wszystkie miasta i rejony Ukrainy – podał Trikolicz.

Pozostało 94% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy