W najbliższych dniach szefowie państwowych grup energetycznych chcą przedstawić prezesowi Urzędu Regulacji Energetyki plan częściowego uwolnienia cen energii dla gospodarstw domowych. To ostatnia grupa odbiorców, dla której cenniki jeszcze zatwierdza URE.
Możliwe, że zaproponują, by prezes URE zatwierdzał tylko taryfy dla tych odbiorców, którzy zużywają najmniej energii – na przykład do 500 kWh rocznie. Dla porównania, przeciętna rodzina wykorzystuje w ciągu roku ok. 2 tys. kWh. Jest też inna koncepcja, by obecne stawki uzgodnione z urzędem płaciły tylko osoby najbiedniejsze, a dla pozostałych ceny byłyby uwolnione. Prezes URE Mariusz Swora ostro krytykuje te pomysły. – Jestem przeciwny wprowadzaniu tzw. taryfy socjalnej i różnicowaniu odbiorców wewnątrz jednej grupy – mówi „Rz” Swora. – Jeśli będą odpowiednie warunki rynkowe, czyli konkurencja i płynność, a URE zyska dodatkowe możliwości monitorowania działań firm, wtedy będzie można uwolnić ceny dla gospodarstw domowych.
Wczoraj na stronie internetowej prezes URE poinformował, że w najbliższym czasie nie planuje uwolnienia cen energii dla klientów indywidualnych.
W środę także na konferencji prasowej prezesi grup energetycznych argumentowali, że sztywne ceny dla ludności wyznaczone w połowie stycznia przez URE są zbyt niskie. Efekt jest taki, że spółki obrotu (sprzedające energię) w każdej z grup działają na granicy opłacalności bądź wręcz ze stratą. Choć spółki do tego się nie przyznają, to próbowały rekompensować sobie zbyt niski wzrost cen dla gospodarstw domowych, podnosząc opłaty dla przemysłu. W najtrudniejszej sytuacji jest gdańska Energa, która większość energii musi kupować na wolnym rynku. – Trzeba będzie dokapitalizować spółkę obrotu kwotą kilkudziesięciu milionów złotych – mówił wiceprezes Energi Marek Szyszko. – Chcemy podwyższyć jej kapitał, by mogła zachować płynność finansową.