Osłabienie złotego wobec euro sprawiło, że nasi rodacy przestali kupować w Niemczech. Widać to wyraźnie w regionach przygranicznych. Jeszcze kilka miesięcy temu jedna szósta obrotów handlu detalicznego we Frankfurcie nad Odrą przypadała na klientów z Polski. Podobnie było w Görlitz czy Guben.
[wyimek]3,2 zł w lipcu 2008 r. wynosił kurs euro – co zachęcało Polaków do zakupów w Niemczech[/wyimek]
Dzisiaj w centrach handlowych po zachodniej stronie Odry nie widać polskich klientów. Wyprawy na zachód przestały być definitywnie opłacalne przy kursie 4 zł za euro. – Jeszcze jesienią za 28 euro, które przeznaczałam na tygodniowe wyprawy do Frankfurtu mogłam kupić znacznie więcej niż w Polsce. Teraz jest odwrotnie – tłumaczy Katarzyna Zych, mieszkanka Słubic.
Lokalna Izba Handlowo-Przemysłowa (DIHK) porównała kilka miesięcy temu ceny kilkuset artykułów w rejonach pogranicznych Polski i Niemiec i z tego badania wyszło, że większość z nich była po stronie polskiej droższa niż w Niemczech. – Polska nie jest już rajem dla szukających okazji – konstatował wtedy DIHK.
W pierwszej połowie ubiegłego roku liczba Polaków dokonujących regularnie zakupów w Niemczech wzrosła o jedną trzecią. Jak jest teraz, widać gołym okiem. – Nie trzeba wielkich badań. Sądząc po znikomej liczbie samochodów na parkingu, szacuję spadek sprzedaży dla klientów z Polski na 75 proc. – mówi jeden ze sprzedawców w Spitzkrug Multi Center we Frankfurcie. To samo jest w pasażach handlowych tuż przy granicy. – Nigdy nie mieliśmy zbyt wielu klientów z Polski, ale teraz nie ma ich wcale – tłumaczy sprzedawczyni drogiego butiku Bonita.