Najpierw, cichcem, na przełomie października i listopada 2008 r. wielcy gracze skupują opcje na spadek złotego. 95 proc. opcji skupiono w jednym miesiącu. Potem inwestorzy powtarzają manewr George’a Sorosa z 1992 roku. Podpisują umowy na dziesiątki krótkoterminowych linii kredytowych. Każda na tyle mała, żeby nie budzić podejrzeń.
Kiedy Soros przygotowywał się do ataku na brytyjskiego funta, dysponował liniami kredytowymi na sumę 15 miliardów dolarów. W skali całego państwa to niewielka suma, ale na tyle duża, żeby uruchomić efekt opisany przez profesora Roberta Shillera – „racjonalne zachowanie stadne w finansach”. Handlujący walutą naśladują tego, którego podejrzewają o posiadanie informacji. Nawet jeżeli nie wiedzą, co to za informacje. Rząd brytyjski w odpowiedzi na atak Sorosa natychmiast uruchomił 50 mld dolarów z rezerw. Ale to było już za mało, żeby zatrzymać tysiące drobnych graczy. Spekulanci w swoich wyliczeniach zakładają, że „stado” pójdzie za nimi, i próbują oszacować efekt masy.
Atak często nadchodzi po tym, jak politycy uspokoją już opinię polityczną, że gorsze wyniki gospodarcze to tylko chwilowe zawirowanie i przyszłość mamy świetlaną. Tak też zachował się polski rząd. Kolejny modelowy przykład. Usłyszeliśmy, że nie grozi nam kryzys. Mieliśmy „mocne fundamenty” ministra Rostowskiego, ale z drugiej strony – kolejne korekty PKB. I kiedy inwestorzy zaczynają się już niespokojnie wiercić, na scenę jak u Hitchcocka wychodzi szef NBP Sławomir Skrzypek. Oznajmia, że nie będzie bronił złotego.
Dwóch amerykańskich profesorów Bary Eichengreen, Andrew K. Rose oraz Charles Wyplosz z Instytutu Spraw Międzynarodowych w Genewie studiujący „Kryzysy zarażonych walut” twierdzą, że bezpośrednią przyczyną ataku nie jest zwykle to, co rząd zrobił, ale to, co „rynki finansowe sądzą, że zrobi”.
W 1992 roku rząd brytyjski wydał szereg zdecydowanych komunikatów o konieczności utrzymania stałego kursu wymiany funta w ramach mechanizmu ERM. Jednak dobry psycho-politolog, jakim jest Soros, zrozumiał, że większym problemem dla rządu jest rosnące bezrobocie. I w pewnym momencie zdecyduje się na dewaluację, żeby ratować rynek pracy. Nawet jeżeli minister finansów sam nie uświadamiał sobie jeszcze tego. Soros wczesną jesienią zaczął gromadzić środki. Postawił wszystkie pieniądze na dewaluację funta i wygrał.