Europejski rynek obrotu zabytkowymi samochodami i częściami do nich szacowany jest na 17 mld euro rocznie. Wartość kolekcjonerskich modeli pojazdów rośnie średnio o 6 – 8 proc. rocznie, także w czasach, gdy tradycyjne fundusze inwestycyjne ponoszą straty. Co ważne, rynek jest dość płynny; co roku organizowane są setki aukcji, giełd itd.
Spory ruch w tej branży jest także w Stanach Zjednoczonych, RPA czy Nowej Zelandii. W Polsce, choć też są kolekcjonerzy starych pojazdów (również tacy, których prywatne zbiory liczą setki sztuk), zakupu zabytkowego samochodu wciąż nie traktuje się jako lokaty kapitału. Ale to z pewnością się zmieni.
– Nasi klienci, inwestujący m.in. w sztukę, coraz częściej pytali o możliwość lokowania oszczędności w zabytkowe samochody – mówi Mateusz Walczak, prezes firmy New World Alternative Investments specjalizującej się w inwestycjach alternatywnych. W ten sposób tłumaczy genezę projektu New World Classic Cars. W jego ramach ma powstać fundusz skupujący zabytkowe auta. Będą one kupowane na światowych aukcjach, od prywatnych właścicieli za granicą, czy też w firmach restaurujących zabytki.
– Nie mamy jeszcze do końca dopracowanego projektu – przyznaje Mateusz Walczak. – Być może będzie to zamknięty fundusz inwestycyjny, w którym klienci będą mogli kupować udziały. Możemy też pomagać inwestorom w zakupie wybranych aut.
Zdaniem ekspertów najbardziej będą drożeć krótkie serie luksusowych modeli przedwojennych oraz powojennych, ale wyprodukowanych do lat 60. Zdecydowanie więcej płaci się za kabriolety. Wartość zabytku znacząco rośnie, gdy użytkowała go znana osoba: głowa państwa, papież, słynny artysta.