Rok 2008 zaczął się dla rynku funduszy inwestycyjnych dramatycznie. W styczniu klienci wycofali z nich zawrotną kwotę 11 mld zł netto. Była to szybka reakcja na znaczące spadki na warszawskim parkiecie – od 3 do 21 stycznia WIG20 stracił ponad 18 proc. Wtedy już chyba nikt nie miał wątpliwości, że giełda weszła w fazę bessy.
Styczniowe umorzenia były (i pewnie długo jeszcze pozostaną) rekordowe w historii polskiego rynku funduszy inwestycyjnych. W kolejnych miesiącach uspokoiła się nieco giełda (do października WIG stracił „tylko” 15,6 proc.), a odpływ kapitału z TFI nie był też już tak ogromny, ale stabilny. Średnio ubywało netto ok. 2 mld zł miesięcznie.
Wyjątkiem był październik, gdy wartość odpływów gwałtownie wzrosła do 6,4 mld zł. Wtedy to mieliśmy do czynienia z tąpnięciem na GPW (WIG20 stracił ponad 30 proc.) i początkiem globalnego kryzysu finansowego.
W sumie w całym 2008 r. klienci wycofali z funduszy inwestycyjnych prawie 36 mld zł (bez uwzględniania przesunięcia aktywów w grupie Aviva Commercial Union). Ale aktywa zgromadzone w funduszach skurczyły się jeszcze bardziej na skutek spadku wartości podstawowych instrumentów finansowych – głównie wycen na giełdzie. Ostatecznie na koniec roku 2008 TFI zarządzały 74,2 mld zł, czyli o 60,8 mld zł mniej niż na koniec 2007 r.
[srodtytul]Słabe wyniki[/srodtytul]