Inwestorzy na wszystkich najważniejszych światowych giełdach postanowili wczoraj zrealizować zyski po udanej poprzedniej sesji. Skłoniły ich do tego nie tylko słabsze dane makroekonomiczne, ale także rozpoczynający się jutro długi weekend w Stanach Zjednoczonych. W piątek giełdy w USA są zamknięte ze względu na wypadający w sobotę Dzień Niepodległości.
Jeszcze w środę agencja ADP podała, że w czerwcu w sektorze prywatnym ubyło 473 tys. miejsc pracy. Analitycy spodziewali się tymczasem, że ubędzie 80 tys. etatów mniej. Wczoraj słabsze od prognoz dane zostały oficjalnie potwierdzone przez Departament Pracy, który poinformował, że w sektorach pozarolniczych ubyło 467 tys. etatów wobec oczekiwań na poziomie 363 tys.
Oba te czynniki sprawiły, że giełdowy dzień stał pod znakiem spadków. W Europie Zachodniej główne indeksy traciły grubo ponad 2 proc., korygując w całości wzrost ze środy. Również w USA giełdy rozpoczęły notowania od prawie 2-proc. przeceny. Do końca sesji indeksy osłabiły się jeszcze bradziej. Dow Jones i Nasadq zakończyły dzień spadkiem o ponad 2,6 proc.
To, co się działo na światowych parkietach, przełożyło się na wycenę akcji w Warszawie. Tylko na starcie WIG20 próbował kontynuować wzrost z dnia poprzedniego, jednak podaż błyskawicznie zepchnęła wskaźnik pod kreskę, gdzie pozostał do końca dnia. Negatywny wpływ na indeks miały przede wszystkim oba koncerny paliwowe i KGHM. Lepiej radziły sobie, podobnie jak w środę, TP SA, Cyfrowy Polsat i Bioton. Ostatecznie WIG20 stracił ponad 2,2 proc., czyli ponad dwa razy więcej, niż zyskał w środę.
Przed spadkiem uratował się jedynie mWIG40, który wzrósł o 0,4 proc., co było głównie zasługą notowań Netii. Obroty na całym rynku nieznacznie przekroczyły 1,2 mld zł. Biorąc pod uwagę ostatnie tygodnie, to relatywnie dużo. A to może oznaczać, że strona popytowa odpuściła, być może na dłużej.