Sprzedaż najnowszej wersji systemu Windows oznaczonej numerem siedem oficjalnie rozpocznie się już 22 października. Ale Microsoft postanowił nie pozostawiać niczego przypadkowi – Windows 7 był dostępny w wersjach testowych już od wielu miesięcy. Dzięki temu produkt, który oficjalnie teraz trafi na półki, został już dokładnie przetestowany przez samych użytkowników. Strategia się opłaciła – w sklepie Amazon w zaledwie osiem godzin zamówiono więcej kopii nowego systemu niż w ciągu pierwszych 17 tygodni sprzedaży Visty. Z jednej strony – nowość przestała być nowością. Z drugiej – nie będzie nieprzyjemnych niespodzianek, które sprawiły, że poprzednia wersja zrobiła klapę.
Złe przyjęcie Visty zbiegło się ze spowolnieniem gospodarczym i spadkiem sprzedaży nowych komputerów. – W tej chwili nie bardzo widzę szansę na odbicie się. Ale jestem optymistą i nie przewiduję kolejnego dołka – mówi Steve Ballmer, szef komputerowego giganta. Ale konkurenci Microsoftu i Okienek rosną w siłę: macintoshe produkowane przez Apple’a stają się coraz popularniejsze, a Google nie tylko oferuje darmowe programy biurowe (sieciowy odpowiednik pakietu Office), ale wręcz zapowiada własny system operacyjny dla komputerów.
To dlatego Ballmer zdecydował o przyspieszeniu premiery Windowsa 7. Początkowo planowano ją nie wcześniej niż w 2010 roku.
[srodtytul]Nikt nie kocha Visty[/srodtytul]
Windows 7 to taka Vista, tyle że dużo lepsza – mówił Ballmer zaledwie rok temu. Teraz pewnie żałuje, że dał się podpuścić dziennikarzom. Bo jakiekolwiek skojarzenia z nieudanym poprzednim systemem mogą pogorszyć szanse „siódemki”. Tydzień temu szef Microsoftu przyznawał już otwarcie, że „niedobre przyjęcie Visty spowodowane było nietrafionymi decyzjami, aby poprawić bezpieczeństwo kosztem kompatybilności”.