Piątkowa propozycja premiera Rosji Władimira Putina o połączeniu środków Gazpromu i Naftohazu wywołała w Kijowie burzę. Przeciwnicy porozumienia ostrzegali przed utratą ukraińskiej niepodległości na rynku energetycznym. Przypomnieli o kondycji Naftohazu. Plan finansowy spółki na 2010 r., przedstawiony pod koniec ubiegłego roku, zakładał deficyt w wysokości 21 mld hrywien (2,6 mld dol.). Wicepremier ds. gospodarki Serhij Tihipko mówił o deficycie Naftohazu sięgającym 16 mld hrywien.
Prezes Gazpromu Aleksiej Miller wyjaśniał, że w propozycji Putina chodziło o wymianę aktywów między koncernami, podobnej do transakcji Gazpromu między jego niemieckimi i włoskimi partnerami. Miller mówił, że konsultacje w tej sprawie rozpoczną się po świętach majowych, czyli po 10 maja. Szef Gazpromu zapowiedział, że rozmowy obejmą cały łańcuch spraw – od badań geologicznych po odbiorcę końcowego. – Naftohaz posiada aktywa w wydobyciu, transporcie, podziemnym magazynowaniu i dystrybucji gazu – wyliczał Miller.
Zdaniem ekspertów w Kijowie transakcja nie może być korzystna dla Ukrainy. – Nawet zakładając, że Gazprom i Naftohaz będą miały w konsorcjum po 50 proc. akcji, Ukraińcy nie będą mieli wiele do powiedzenia. Przykładem są dominujące wpływy rosyjskiego monopolisty w koncernach paliwowych innych krajów Europy, np. Słowacji – mówi „Rz” Ołeksandr Todijczuk, szef Międzynarodowego Klubu Energetycznego w Kijowie.
Przypomniał o propozycji Putina połączenia sfer jądrowych i lotniczych Rosji i Ukrainy. – Być może chciał on odwrócić uwagę od kontrowersyjnych porozumień dotyczących stacjonowania rosyjskiej Floty Czarnomorskiej na Krymie (umowa została przedłużona do 2042 r., w zamian Ukraina zapłaci za gaz 230 dol. za tysiąc metrów sześc., a nie 330 dol. – red.).
Z kolei analitycy Agencji Informacji Gazowej dokonali szacunków podziału udziałów na podstawie wartości aktywów obu firm paliwowych, ocenianych na blisko 9 mld dol. „Zysk Ukrainy w przedsięwzięciu stanowiłby 5,8 proc.” – pisała ukraińska agencja UNIAN.