Cięcie płac pracowników administracji publicznej zapowiedział w Kortezach premier Jose Luis Zapatero. Teraz deficyt publiczny wynosi w Hiszpanii 11,2 proc. PKB, Bruksela żąda, aby w 2013 był nie większy niż 6 proc. PKB.
Aby sprostać wymogom Unii Europejskiej, Hiszpania musi w ciągu dwóch lat zaoszczędzić 50 mld euro, i to w sytuacji kurczącej się (w ujęciu rocznym) gospodarki i stopy bezrobocia przekraczającej 20 proc. Dlatego rząd postanowił oszczędzać kosztem dwóch grup, które mają w Hiszpanii zapewnione comiesięczne dochody – administracji publicznej oraz emerytów.
Urzędnicy, których jest w Hiszpanii ponad 2,6 mln, już od czerwca zaczną zarabiać o 5 proc. mniej, a od stycznia 2011 r. ich pensje zostaną zamrożone. Pięciomilionowa rzesza emerytów od najbliższego roku nie będzie mogła liczyć na waloryzację. Jest to pierwsza w historii Hiszpanii obniżka pensji administracji publicznej i również po raz pierwszy od 25 lat nie wzrosną emerytury. Aby dać przykład, pensje członków rządu zostaną zmniejszone o 15 proc. Niewykluczone, że w ich ślady pójdą deputowani.
Kolejną decyzją jest zakończenie wypłaty becikowego, po urodzeniu lub adopcji dziecka. Minister przemysłu, Jose Blanco, nieoficjalnie zapowiedział wstrzymanie robót publicznych na co najmniej pół roku.
O większe oszczędności poproszono też hiszpańskie autonomie. Wiadomo już, że w najbliższym roku dostaną mniej pieniędzy z budżetu państwa. Z mniejszym dofinansowaniem lekarstw muszą pogodzić się aptekarze, a najlepiej zarabiający powinni przygotować się na podwyżkę podatków. Rząd wciąż rozważa, czy się na to zdecydować.