Prześledźmy to na przykładzie BRE, spółki, która w maju domknęła emisję z prawem poboru.

Załóżmy, że pod koniec ubiegłego roku ktoś kupił akcje banku. Cena wynosiła wtedy nieco powyżej 240 zł. W marcu tego roku walne zgromadzenie podjęło decyzję o emisji akcji z prawem poboru dla dotychczasowych akcjonariuszy. Dzień prawa poboru wyznaczono na 13 maja.

Do tego czasu z akcjami BRE znajdującymi się w portfelu inwestora nic szczególnego się nie działo. Cena podlegała zwykłym prawom popytu i podaży. Ale 14 maja akcje były notowane już bez prawa poboru. I w takiej sytuacji kurs zawsze jest korygowany o teoretyczną wartość prawa poboru. W naszym przypadku było to 31,2 zł. Oznacza to, że cena akcji w ciągu jednego dnia spadła o 11,7 proc.

Dla inwestora, który dokonał zapisu i opłacił akcje nowej emisji, nie ma to większego znaczenia. Gorzej, jeśli ktoś nabył akcje np. na zasadzie „kup i trzymaj”. Zapominając o emisji nie dość, że stracił na spadku wartości starych akcji, to jeszcze nie będzie posiadaczem nowych. W efekcie wartość kupionych przez niego papierów zmalała o 1,7 proc. (przy bieżącej wycenie akcji BRE – 238 zł). Gdyby natomiast skorzystał z prawa poboru, to po uwzględnieniu go rzeczywista stopa zwrotu z inwestycji byłaby dodatnia, sięgnęłaby 11 proc.