Krzysztof Musiał. Rozmowa o obrazach. Ceny obrazów.

Optymizm wśród kupujących to podstawowy warunek rozwoju rynku - mówi Krzysztof Musiał, kolekcjoner dzieł sztuki

Publikacja: 23.09.2010 01:10

Krzysztof Musiał. Rozmowa o obrazach. Ceny obrazów.

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

[b]Rz: W październiku w Muzeum Miasta Łodzi ([link=http://www.muzeum-lodz.pl]www.muzeum-lodz.pl[/link]) otwarta zostanie stała wystawa 125 dzieł z pana kolekcji, które oddał pan w depozyt. Pochodzą z lat 1846 – 1942, ich autorami jest 60 klasyków polskiej sztuki. Czym ta wystawa jest w pana kolekcjonerskim dorobku?[/b]

Krzysztof Musiał: Kolekcjonerstwo, powtarzam to od lat, ma tylko wtedy sens, kiedy można się dzielić swoim dorobkiem. W latach 2007 – 2009 fragment moich zbiorów prezentowały muzea narodowe w siedmiu miastach i warszawska Zachęta. Po tych krótkich, trwających zwykle miesiąc lub dwa, pokazach, stała wystawa w muzeum to rodzaj zwieńczenia pracy kolekcjonera. Wystawa w Łodzi będzie ciekawa także dlatego, że mniej więcej połowa dzieł nie była dotychczas pokazywana. Dzięki niej zaistnieje w Łodzi tradycyjna sztuka z przełomu XIX i XX wieku oraz międzywojenna, ponieważ miejscowe Muzeum Sztuki pokazuje inne dzieła innych artystów.

[b]Zanim przystąpi pan do licytacji, zawsze wyznacza pan sobie limit cenowy. Jak ustala pan ten limit?[/b]

Mógłbym powiedzieć: cena nie gra roli... Jednak prawdziwe kolekcjonerstwo nie polega na przepłacaniu. Polega na tym, żeby stworzyć dobrą kolekcję za umiarkowane pieniądze. Od lat obserwuję rynek, więc tym łatwiej przed aukcją dokonuję szacunku względnej wartości dzieł. Sprawdzam notowania porównywalnych prac artysty. Wysokość limitu zależy od klasy, urody, rzadkości. Jeśli nie mam prac artysty, to oczywiście mam inną motywację do kupowania niż w przypadku np. Olgi Boznańskiej, ponieważ udało mi się zdobyć 14 jej bardzo dobrych obrazów.

[wyimek]11 tys. zł kosztuje malowany na papierze obraz Stefana Gierowskiego[/wyimek]

[b]Kiedy podczas licytacji przekroczył pan limit?[/b]

Zdarzyło się to chyba dwa, trzy razy. Chociażby przy licytowaniu „Portretu Dagny Juel Przybyszewskiej” Wyspiańskiego, który w 2003 roku kupiłem za 105 tys. zł przy cenie wywoławczej 30 tys. zł. To jest absolutnie wyjątkowe dzieło! Bardzo się cieszę, że przekroczyłem limit! Dziś ta praca warta jest co najmniej dwa razy tyle, choć to „tylko” rysunek na papierze. Przekroczyłem limit przy licytowaniu „Sprzedawcy instrumentów” Andrzeja Pronaszki. Zaszalałem przy licytowaniu „Dziewczynki z bukietem kwiatów” Artura Nachta. To jest, można powiedzieć, jego sztandarowe dzieło.

[b]„Dziewczynkę z bukietem kwiatów” kupił pan w 2002 roku za 150 tysięcy. Wtedy wydawało się, że to bardzo wysoka cena.[/b]

Za 159 tysięcy...

[b]Pamięta pan dokładną cenę... Za ile by pan sprzedał dziś ten obraz?[/b]

Nie jest na sprzedaż!

[b]Każde dzieło ma swoją cenę...[/b]

Sądzę, że mógłbym zażądać ok. 200 tys. złotych...

[b]Chyba mało?! To jest nie tylko piękny obraz, ale ma niespotykaną, udokumentowaną proweniencję. Należał do legendarnego kolekcjonera Lecha Siudy. O zakup tego arcydzieła walczyło Muzeum Narodowe w Krakowie![/b]

Może nawet jest to najlepszy obraz w dorobku artysty? Ma pan rację, redaktorze, to względnie mało. Nie ma jednak specjalnej mody na dzieła tego malarza. Co z tego, że więcej bym chciał? Trzeba być realistą. Myślę, że 250 tys. zł to góra... Niełatwo byłoby znaleźć nabywcę za taką kwotę, rynek sztuki jest w określonej kondycji. Ale powtórzę: obrazy z kolekcji nie są na sprzedaż!

[b]Ile czasu poświęca pan tworzeniu kolekcji.[/b]

Około czterech, pięciu godzin dziennie. Można powiedzieć: pół etatu... Działalność kolekcjonerska polega głównie na systematycznym śledzeniu ofert aukcyjnych na świecie, na podstawie katalogów i w Internecie. Wiele czasu zajmują kontakty z muzeami, np. sprawdzanie umów depozytowych, a także prowadzenie galerii aTAK ([link=http://www.atak.art.pl]www.atak.art.pl[/link]).

[b]Galeria to rodzaj mecenatu artystycznego, czy ona przynosi zysk?[/b]

Niestety, nie jest to działalność dochodowa.

[b]Dlaczego, skoro oferujecie wyjątkowe dzieła o muzealnej wartości i frekwencja jest zdecydowanie wyższa niż w wielu dobrych muzeach?[/b]

To złożony problem. Być może jest tak dlatego, bo inni marszandzi na co dzień osobiście doglądają swoich galerii, sami poszukują i werbują klientów. Natomiast ja mieszkam za granicą i kieruję galerią przez telefon. Mamy ciekawą ofertę, ale nie szukamy aktywnie klientów, ograniczamy się do zawiadomień, że jest kolejna ciekawa wystawa sprzedażna.

[b]Jaka cena jest dla klientów kwotą zaporową?[/b]

Z obserwacji w naszej galerii wynika, że dla większości jest to ok. 20 tys. zł. Bardzo mała grupa osób gotowa jest zapłacić więcej. Z wystawy Modzelewskiego sprzedały się cztery obrazy. Z wystawy Teresy Pągowskiej tylko małe formaty. Jeśli robię wystawę klasyka i prawie nic się nie sprzedaje, to jest mi wstyd wobec tego artysty. Na otwartej teraz wystawie malarstwa Stefana Gierowskiego ceny są stosunkowo wysokie – od 65 do 140 tys. zł. Ale są też prace malowane na papierze, duże formaty (75 na 50 cm) po 11 tys. zł.

[b]Galerię prowadzi fundacja, czy w związku z tym nakłady na galerię może odliczać pan od podatków?[/b]

Nie, nie mam takiej możliwości! Galeria to moje hobby...

[b]Jeździ pan wysłużonym, zwyczajnym autem, to snobizm?[/b]

Dla mnie samochód to narzędzie pracy. Jeśli kupuję młotek, to nie musi być ze złota. Najważniejsze, żeby dobrze wbijał gwoździe. Gdy wydaję 200 tys. zł lub więcej na dzieło sztuki, jest to dla mnie oczywiste. Gdybym tyle samo wydał na samochód, chyba bym nie spał przez miesiąc z powodu wyrzutów sumienia... Byłyby to moim zdaniem wyrzucone pieniądze, skoro niezawodne, względnie bezpieczne auto można kupić już za ok. 30 tys. zł.

[b]Antykwariusze narzekają, że kończy się podaż poloników. Podziela pan ten pogląd?[/b]

Dużo poloników można kupić na rynku szwedzkim, gdzie kilkadziesiąt lat temu wyemigrowało wielu Polaków. Teraz wywiezione przez nich lub zakupione po wyjeździe obrazy wracają do Polski.

Stale można odkrywać artystów, którzy nie funkcjonują jeszcze na rynku. Na przykład niedawno poznałem twórczość Adama Adacha, o którym wcześniej nie słyszałem, ponieważ 30 lat temu wyjechał do Francji. Jego dorobkiem handlują galerie w Nowym Yorku, Wiedniu, Berlinie, Paryżu. W tym roku w Polsce miał dwie wystawy, w Białymstoku i w Galerii Miejskiej w Poznaniu, ale nie został jeszcze zauważony przez krajowy rynek.

[b]Pół roku temu zapowiadał pan rynkowe ożywienie po wakacjach.[/b]

Czy już nastąpiło, wiadomo będzie po pierwszych aukcjach i kiedy ocenimy wyniki wystawy dzieł Gierowskiego. Rynek odradza się po kryzysie. Nie jest to jeszcze dynamika, jaka była trzy lub pięć lat temu, kiedy mówiło się, że jest hossa. Ludzie nadal boją się kupować, a sztuka zawsze jest ostatnim celem, na jaki wydaje się pieniądze.

[b]Zna pan kolekcjonerów oraz inwestorów w sztukę. Czy w swojej strategii zakupów biorą pod uwagę dane np. o narastaniu długu publicznego w Polsce i związanej z tym prognozie kondycji gospodarczej kraju?[/b]

Zdecydowanie tak! Świadomy kolekcjoner, który regularnie wydaje kilkadziesiąt lub więcej tysięcy złotych, bierze pod uwagę informacje o kondycji gospodarczej Polski, zanim zdecyduje się na aukcyjne zakupy. Kupującym dzieła sztuki potrzebny jest komfort psychiczny, poczucie bezpieczeństwa, wiara, że prognoza gospodarki krajowej i światowej jest optymistyczna. Ten optymizm to podstawowy warunek rozwoju rynku.

Mój optymizm budzi fakt, że w Polsce zapanowała ostatnio moda na regularne aukcje młodej i taniej sztuki. Dzięki temu sztuka stała się dostępniejsza i młodzi mają za co żyć.

[ramka][srodtytul]CV[/srodtytul]

Krzysztof Musiał, absolwent Politechniki Warszawskiej oraz prestiżowej szkoły biznesu INSEAD w Fontainebleau, gdzie w 1979 r. otrzymał dyplom MBA. Pionier branży komputerowej w Polsce. Od kilku lat poświęcił się przede wszystkim kolekcjonerstwu.[/ramka]

[b][link=http://www.rp.pl/temat/181797.html]Czytaj więcej o kolekcjonowaniu sztuki[/link][/b]

[b]Rz: W październiku w Muzeum Miasta Łodzi ([link=http://www.muzeum-lodz.pl]www.muzeum-lodz.pl[/link]) otwarta zostanie stała wystawa 125 dzieł z pana kolekcji, które oddał pan w depozyt. Pochodzą z lat 1846 – 1942, ich autorami jest 60 klasyków polskiej sztuki. Czym ta wystawa jest w pana kolekcjonerskim dorobku?[/b]

Krzysztof Musiał: Kolekcjonerstwo, powtarzam to od lat, ma tylko wtedy sens, kiedy można się dzielić swoim dorobkiem. W latach 2007 – 2009 fragment moich zbiorów prezentowały muzea narodowe w siedmiu miastach i warszawska Zachęta. Po tych krótkich, trwających zwykle miesiąc lub dwa, pokazach, stała wystawa w muzeum to rodzaj zwieńczenia pracy kolekcjonera. Wystawa w Łodzi będzie ciekawa także dlatego, że mniej więcej połowa dzieł nie była dotychczas pokazywana. Dzięki niej zaistnieje w Łodzi tradycyjna sztuka z przełomu XIX i XX wieku oraz międzywojenna, ponieważ miejscowe Muzeum Sztuki pokazuje inne dzieła innych artystów.

Pozostało 88% artykułu
Ekonomia
Stanisław Stasiura: Harris kontra Trump – pojedynek na protekcjonizm i deficyt budżetowy
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Ekonomia
Rynek kryptowalut ożywił się przed wyborami w Stanach Zjednoczonych
Ekonomia
Technologie napędzają firmy
Ekonomia
Od biznesu wymaga się odpowiedzialności
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Ekonomia
Polska prezydencja to szansa, by zostać usłyszanym