[b]Rz: W październiku w Muzeum Miasta Łodzi ([link=http://www.muzeum-lodz.pl]www.muzeum-lodz.pl[/link]) otwarta zostanie stała wystawa 125 dzieł z pana kolekcji, które oddał pan w depozyt. Pochodzą z lat 1846 – 1942, ich autorami jest 60 klasyków polskiej sztuki. Czym ta wystawa jest w pana kolekcjonerskim dorobku?[/b]
Krzysztof Musiał: Kolekcjonerstwo, powtarzam to od lat, ma tylko wtedy sens, kiedy można się dzielić swoim dorobkiem. W latach 2007 – 2009 fragment moich zbiorów prezentowały muzea narodowe w siedmiu miastach i warszawska Zachęta. Po tych krótkich, trwających zwykle miesiąc lub dwa, pokazach, stała wystawa w muzeum to rodzaj zwieńczenia pracy kolekcjonera. Wystawa w Łodzi będzie ciekawa także dlatego, że mniej więcej połowa dzieł nie była dotychczas pokazywana. Dzięki niej zaistnieje w Łodzi tradycyjna sztuka z przełomu XIX i XX wieku oraz międzywojenna, ponieważ miejscowe Muzeum Sztuki pokazuje inne dzieła innych artystów.
[b]Zanim przystąpi pan do licytacji, zawsze wyznacza pan sobie limit cenowy. Jak ustala pan ten limit?[/b]
Mógłbym powiedzieć: cena nie gra roli... Jednak prawdziwe kolekcjonerstwo nie polega na przepłacaniu. Polega na tym, żeby stworzyć dobrą kolekcję za umiarkowane pieniądze. Od lat obserwuję rynek, więc tym łatwiej przed aukcją dokonuję szacunku względnej wartości dzieł. Sprawdzam notowania porównywalnych prac artysty. Wysokość limitu zależy od klasy, urody, rzadkości. Jeśli nie mam prac artysty, to oczywiście mam inną motywację do kupowania niż w przypadku np. Olgi Boznańskiej, ponieważ udało mi się zdobyć 14 jej bardzo dobrych obrazów.
[wyimek]11 tys. zł kosztuje malowany na papierze obraz Stefana Gierowskiego[/wyimek]