Irlandia ma problemy z gospodarką

Imponujący skok gospodarczy Irlandii skończył się twardym lądowaniem. Kraj przed kryzysem wskazywany jako wzór teraz ma potężne kłopoty, które chwieją strefą euro i spędzają sen z powiek inwestorom na całym świecie

Aktualizacja: 04.12.2010 00:34 Publikacja: 03.12.2010 04:20

Dublińska ulica próbuje odreagować stres związany z ogłoszonym właśnie programem oszczędnościowym w

Dublińska ulica próbuje odreagować stres związany z ogłoszonym właśnie programem oszczędnościowym w kraju, stylizując na komików z „Blues Brothers” premiera Briana Cowena (z prawej) i ministra finansów Briana Lenihana

Foto: AFP

Za górami i lasami żyli beztroscy Irlandczycy. Król, w tej roli charyzmatyczny premier i spółka, rządził narodem umuzykalnionym i skorym do zabawy. Naród – korzystający z dobrodziejstw pędzącej gospodarki – kupował wciąż więcej, biorąc kredyty na wszystko, w tym podróże dookoła świata.

Nagle, niczym w bajce o Kopciuszku, czar prysł. Podobnie jak bańka na rynku nieruchomości. Na sobotnim marszu protestu przeciwko budżetowym cięciom rządu zorganizowanym w Dublinie według oficjalnych szacunków pojawiło się 50 tys. osób. Organizatorzy, ICTU (Kongres Związków Zawodowych), mówią o liczbie dwukrotnie wyższej. Nawet przy założeniu, że prawda leży pośrodku, to wynik niebywały: cały Dublin liczy milion mieszkańców, a kraj zaledwie cztery razy więcej.

Maszerujący ulicami irlandzkiej stolicy tłum protestował przeciwko planowi oszczędnościowemu (przez opozycję nazywanemu Planem Narodowego Zubożenia), zakładającemu m.in. obniżenie minimalnej płacy z 8,65 do 7,65 euro za godz., zlikwidowanie 25 tys. miejsc pracy w sektorze publicznym, podniesienie stawki VAT oraz obniżenie progów podatkowych – 40-proc. stopa obowiązywać będzie wszystkich, którzy w 2011 r. zarobią ponad 32 760 euro (dotąd obowiązywała ona od dochodu powyżej 36 400 euro).

Ogromny sprzeciw budzi też przyjęcie pomocy finansowej z UE: z przydzielonych 85 mld euro, oprocentowanych na 5,8 proc., 35 od razu pójdzie na ratowanie banków kosztujących podatników jak dotąd już 50 mld euro. W sumie kwota na ratowanie instytucji finansowych przekroczy połowę PKB Irlandii wynoszącego w 2009 r. 159,5 mld euro. Irlandczycy boją się, że wraz z przyjęciem unijnej pomocy stracą suwerenność.

– Ludzie mają dość płacenia za błędy państwa i pazerność zarządzających bankami. Teraz rząd wprowadza plany cięć, które uderzają przede wszystkim w klasę średnią oraz w osoby najbiedniejsze, które nijak nie zawiniły w zaprowadzeniu kraju na skraj bankructwa – mówi „Rz” Barnaba Dorda, pracujący w Dublinie jako organizator związków zawodowych. – Nie jesteśmy przeciwni oszczędnościom, jednak chodzi o to, żeby były rozsądne, a nie zabijały przedsiębiorczość i uniemożliwiały tworzenie nowych miejsc pracy.

ICTU przedstawił swoje kontrpropozycje, np. siedmioletni okres dojścia do 3 proc. deficytu budżetowego, a nie graniczący z cudem okres czterech lat (wydłużony teraz do pięciu). W tej chwili Irlandia dzierży niechlubny unijny rekord w postaci 32-proc. deficytu.

– Irlandia nie miała wyjścia i musiała przyjąć tak drastyczny plan cięć. Wydatki budżetowe przekraczają wpływy o 20 mld euro, więc był to ostatni dzwonek żeby ratować sytuację – mówi „Rz” Thomas Conefrey, ekonomista ESRI, niezależnego instytutu badawczego. – Rząd przyjął tak ostry plan w wyniku nauczki, jaką dostaliśmy w latach 80. Tamten okres nazywany jest straconą dekadą, właśnie dlatego, że nikt nie zabierał się z wystarczającą determinacją do redukcji deficytu. Nie możemy już więcej pożyczać, trzeba więc zacisnąć pasa, kilka lat pożyć skromniej, ale w konsekwencji wrócić na właściwe tory rozwoju.

[srodtytul]CIT na wagę złota[/srodtytul]

W ciągu 15 lat Irlandia zdążyła zyskać miano celtyckiego tygrysa, a także boleśnie je stracić. Tajemnica niegdysiejszego sukcesu kraju to wolnorynkowe reformy, inwestycje w edukację, w konsekwencji wyspecjalizowana, stosunkowo niedroga kadra, anglojęzyczni pracownicy, członkostwo w Unii (od 1973 r.), a przede wszystkim 12,5-proc. CIT (dla porównania, np. we Francji wynosi on 33 proc.).

W czasach prosperity w Dublinie firmy dosłownie prześcigały się w otwieraniu centrów operacyjnych: biura ma tu ponad 400 międzynarodowych firm z sektora finansowego – Citibank, Merrill Lynch, JP Morgan, Commerzbank, BNP, Deutsche, AIG, żeby wymienić tylko kilka.

Także większość graczy z sektorów informatycznego, technologicznego, telekomunikacyjnego i farmaceutycznego otwierała na zielonej wyspie swoje europejskie siedziby: Microsoft, Dell, Abbott Laboratories, Johnson & Johnson, Pfizer, Google, PayPal, Amazon.

– Podatek korporacyjny jest nie do ruszenia. Nawet jeśli rząd podniósłby go o 1 punkt procentowy, byłby to bardzo niebezpieczny sygnał dla firm, które mogłyby się w przyszłości obawiać kolejnych podwyżek. CIT to jeden z najważniejszych wabików Irlandii, który zachęca firmy do inwestycji, przyczynia się zatem do wzrostu gospodarczego i poprawy sytuacji w kraju – wyjaśnia Thomas Conefrey.

Rząd broni więc stawek CIT jak lew, co skutkuje między innymi szukaniem oszczędności w obniżaniu stawek na pomoc społeczną, obcinaniu etatów w sektorze publicznym i obniżaniu progów podatkowych.

– Pracuję w prywatnej szkole i nie zauważyłam większych zmian w poziomie życia bogatych Irlandczyków. Opłaty za naukę nawet u nas w tym roku wzrosły i nie było żadnych skarg ze strony rodziców – mówi Roisin McAleer, nauczycielka. – Z kolei moja pensja w ciągu ostatnich dwóch lat zmniejszyła się aż o 17 proc. Nie jest dobrze pracować w ciągłym stresie, że może jutro to ja dostanę wypowiedzenie i dołączę do grona bezrobotnych.

Jak wynika z badań KBC Ireland/ESRI, dwie trzecie Irlandczyków obawiają się, że w ciągu najbliższych 12 miesięcy ich sytuacja finansowa pogorszy się. Od początku 2009 r. co tydzień upada średnio 120 firm. W każdej z nich pracują ludzie, których podatki dotąd przeznaczane były na pomoc społeczną i zasiłki dla bezrobotnych. Teraz sami dołączają do grona potrzebujących.

– W nas kryzys uderza z dwóch stron. Z jednej artystów nie stać na wynajmowanie powierzchni pod wystawy, z drugiej potencjalnych nabywców sztuki nie stać na kupowanie obrazów. Jednak to, co pokazywane jest w mediach, to też przesada – Irlandia jest jednym z najbogatszych krajów Unii, więc w statystykach może faktycznie odnotowywany jest spadek poziomu życia, jednak nadal jest on znacznie wyższy od tego, jaki jest np. w Polsce – mówią Sofia Swatek i Hubert Szyperski, artyści prowadzący w Dublinie galerię sztuki MadArt Gallery.

Niedawno przeprowadzali się i za dwupokojowe mieszkanie płacą teraz tyle, ile wcześniej wydawali na pokój. – Negocjacje stały się jednostronne. Cena rynkowa była wyższa, jednak powiedzieliśmy, ile jesteśmy skłonni zapłacić za nowe lokum, i bez pertraktacji właściciel mieszkania zgodził się na nasze warunki – dodaje Sofia.

Statystyki firmy Daft, agenta rynku nieruchomości, pokazują, że ceny wynajmu są obecnie o 27 proc. niższe niż w najgorętszym okresie, w 2008 r. Nadal jednak średnia cena wynajmu trzypokojowego mieszkania w stolicy wynosi aż 1079 euro, a pokoju prawie 350 euro.

Mimo że ceny spadają, średni koszt kupna domu według danych banku Permanent TSB to obecnie 199 tys. euro, podczas gdy w lipcu 2007 r. wynosił 311 tys. euro. Także w innych sektorach Irlandia jest jednym z najdroższych krajów UE – często to, za co w Warszawie zapłacimy w supermarkecie 30 zł, w Dublinie będzie kosztować też 30, ale euro.

[srodtytul]Dwie strony medalu[/srodtytul]

Cięcia wydatków na pomoc społeczną mogą mieć jednak także pozytywne skutki – pozwolą w końcu uświadomić niektórym Irlandczykom, że nie mogą bezkarnie „ciągnąć” pieniędzy od państwa.

Coraz częściej w Irlandii obserwuje się zjawisko histerezy, gdy bezrobotni nie chcą podejmować pracy, ponieważ zwyczajnie im się to nie opłaca: 200 euro zasiłku tygodniowo, ponad 500 euro miesięcznie dopłaty do wynajmu mieszkania, bezpłatna służba zdrowia i praktycznie darmowe leki na receptę (wprowadzono niedawno obowiązkową opłatę 50 centów), dopłaty na dzieci, dla samotnego rodzica – chodzenie do pracy dla niektórych bezrobotnych stało się nieopłacalne.

Jednak dla grupy ludzi, która faktycznie zależy od pomocy państwa, szczególnie osób starszych, zapowiadane na przyszły rok cięcia budzą duży niepokój.

– Mój ojciec jest bezrobotny już od dwóch lat. Ma 57 lat i mimo że garnie się do pracy, pewnie skończy, idąc na wcześniejszą emeryturę. Dodatkowo jego pakiet emerytalny na skutek kryzysu ogromnie stracił na wartości – zauważa Roisin McAleer. – Związek moich rodziców bardzo ucierpiał, muszą się martwić, by w ogóle udało im się związać koniec z końcem .

[srodtytul]Bolesny upadek[/srodtytul]

Mimo że ekipa rządząca doszukuje się powodów kryzysu w problemach ogólnoświatowych, eksperci badający przyczyny irlandzkich problemów jako winnego wskazują poprzedni rząd i jego niefrasobliwe decyzje.

– Zachowanie rządu w czasach prosperity było skrajnie nieodpowiedzialne. Nazywam je ryanairowskim modelem rozwoju, czyli „płać za wszystko”. Publiczne pieniądze wydawano na prawo i lewo, tylko nie na te cele, na jakie powinny być spożytkowane – mówi „Rz” prof. James Wickham, socjolog z Trinity College.

W opublikowanym latem raporcie Patrick Honohan, zarządzający bankiem centralnym, zarzuca politykom „przegrzanie” gospodarki m.in. poprzez nieusprawiedliwione jej pobudzanie zachętami dla sektora budowlanego.

W 2008 r. czar prysł, a bańka nieruchomościowa, na której opierało się ponad 20 proc. irlandzkiej gospodarki, pękła. Zawiniła nieodpowiedzialna i nieadekwatna do sytuacji polityka budżetowa – zanim we wrześniu 2008 r. upadł Lehman Brothers, ceny irlandzkich nieruchomości spadały już od 18 miesięcy.

– Abstrahując od błędów poprzedników, ogromnym nierozsądkiem ze strony obecnego rządu było zwlekanie z przyznaniem się, jak bardzo poważna jest sytuacja w kraju. Co chwilę zmieniane prognozy i plany ratunkowe doprowadziły do międzynarodowego spadku zaufania do naszej gospodarki, a także do dużego niezadowolenia społecznego – zauważa Thomas Conefrey.

W połowie lat 90. Irlandia, deszczowa kraina, którą nikt się nie interesował, zmieniła się w szmaragdową wyspę. Stało się tak nie tylko ze względu na dominującą w krajobrazie zieleń, ale przede wszystkim pieniądze napływające od inwestorów ze wszystkich stron świata.

Zieleń nadal jest na wyspie kolorem dominującym, tym razem jednak nie z powodu dolarów, ale zielonych z wściekłości mieszkańców i inwestorów. I nawet bajkowe celtyckie widoki nie są w stanie uspokoić ich nerwów i zmniejszyć niepokoju przed nadchodzącym trudnym rokiem.

Patronat Rzeczpospolitej
Naukowcy też zadbają o bezpieczeństwo polskiego przemysłu obronnego
Materiał Promocyjny
VI Krajowe Dni Pola Bratoszewice 2025
Ekonomia
E-Doręczenia: cyfrowa przyszłość listów poleconych
Patronat Rzeczpospolitej
Silna gospodarka da Polsce bezpieczeństwo
Ekonomia
Sektor farmaceutyczny pod finansową presją ustawy o KSC
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
Ekonomia
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont