[srodtytul]1. Eskalacja kryzysu w strefie euro[/srodtytul]
Kiedy w 2009 roku europejskie rządy pompowały pieniądze w ożywienie gospodarki, mało kto miał świadomość, że tak szybko rosnące zadłużenie okaże się tak gigantycznym obciążeniem. Rok temu nowy rząd grecki premiera Jeorjosa Papandreu zaczął ujawniać prawdziwe dane dotyczące kondycji greckiej gospodarki. Wówczas wydawało się, że fatalny stan finansów tego kraju pozostanie wyłącznie tragedią “grecką”. Rządy pozostałych 15 krajów eurolandu nie ukrywały swojego oburzenia, kiedy Grecy przyznali oficjalnie, że nie będą w stanie sami sobie poradzić z ratowaniem gospodarki. Bruksela i Europejski Bank Centralny, solidarnie wspierane przez rząd niemiecki, bardzo długo opierały się przed dopuszczeniem także Międzynarodowego Funduszu Walutowego do wspólnego stworzenia pakietu pomocowego dla Greków. Kiedy jednak pokonały dumę, godząc się z faktem, że jeden z członków eurolandu znalazł się w sytuacji bez wyjścia, szybko powstał program pomocowy. Ten program miał ratować Grecję, jak i pozostałą “15”. Jego wysokość – 110 mld euro – jednak zaskoczyła. Doszło wówczas także do buntu najmłodszego członka strefy euro – Słowacji, która uznała, że skoro jej obywatele są biedniejsi od Greków, byłoby niemoralne, aby i oni składali się na pomoc dla kraju, który lekceważył sobie przez tyle lat wszystkie zasady rozsądnej gospodarki i fałszował statystyki.
Wydawało się jednak, że mimo wszystkich wątpliwości ta wysokość właśnie, a potem jeszcze stworzenie wartego 750 mld euro funduszu pomocowego dla krajów eurolandu, skutecznie zniechęci graczy na rynku do atakowania kolejnych krajów. Nic bardziej mylnego. Agencje oceny wiarygodności kredytowej wręcz rzuciły się na kolejne słabe ogniwa strefy euro, na wyścigi obniżając ratingi Irlandii, Hiszpanii i Portugalii. Obsługa ich zadłużenia drożała w zastraszającym tempie, rosnąc do kilkuset punktów bazowych powyżej niemieckich bundów, uznawanych na rynkach finansowych za najstabilniejszy punkt odniesienia.
Kolejną ofiarą rynku i własnej polityki finansowej stała się Irlandia, która przez kilka tygodni broniła się przed “bratnią” pomocą. Rząd premiera Briana Cowena zapewniał, że przynajmniej do wiosny ma wystarczające środki na finansowanie własnych potrzeb. Argumenty nie przekonały decydentów i inwestorów. W końcu więc Irlandia otrzymała pomoc w wysokości 85 mld euro. Teraz Portugalia i Hiszpania zarzekają się, że żadna pomoc nie jest im potrzeba. Na razie Bruksela im wierzy. Rynki niekoniecznie.
[srodtytul]2. Fed skupuje obligacje, czyli dodruk dolarów[/srodtytul]