Kredyty walutowe to problem całej Unii

Straty poniesione przez gospodarki w czasie kryzysu są trudne do wyobrażenia. Ciężar obsługi długu będzie barierą rozwojową przez lata

Aktualizacja: 22.01.2011 16:39 Publikacja: 21.01.2011 03:04

Kredyty walutowe to problem całej Unii

Foto: Rzeczpospolita, Mirosław Owczarek MO Mirosław Owczarek

Red

Źródłem kryzysu finansowego i gospodarczego było ryzyko zakumulowane w systemie finansowym. Ryzyko to było tak groźne, ponieważ miało charakter systemowy, nie zostało jednak w porę zidentyfikowane ani ograniczone przez instytucje publiczne wchodzące w skład sieci bezpieczeństwa finansowego (safety net). Dlaczego tak się stało?

Odpowiedź na tak postawione fundamentalne pytanie warto rozpocząć od przybliżenia samej natury ryzyka systemowego. Ryzyko to koncentruje się w większych częściach systemu finansowego, poprzez wzajemne powiązania pojedynczych instytucji i rynków. Dlatego też jego materializacja prowadzi do wystąpienia zaburzeń, które mają potencjał rozpowszechniania się na inne instytucje i segmenty rynku finansowego, a także na sferę realną gospodarki.

Materializacja ryzyka następuje najczęściej w wyniku oddziaływania szoku albo odwrócenia tendencji (np. wzrostu cen aktywów, nieruchomości etc.). Tak właśnie było w USA. W systemie finansowym zakumulowało się ryzyko związane z ekspozycjami instytucji finansowych na rynku nieruchomości, w dodatku w znacznej części przetransferowanymi do słabo nadzorowanych, ale silnie powiązanych z systemem bankowym instytucji (tzw. shadow banking). Pojedyncze nadzorowane instytucje funkcjonowały pozornie bez zarzutu, osiągając wysokie wyniki finansowe, a mimo to w systemie narastało ryzyko związane z wysoką dźwignią i koncentracją na finansowaniu nieruchomości. Gdy ceny nieruchomości w USA zaczęły spadać, bańka pękła i nastąpiła katastrofa. Kryzys amerykańskiego systemu finansowego przeniósł się – poprzez wzajemne powiązania instytucji – na inne rynki, w tym także rynek UE.

[srodtytul]Zabrakło nadzoru[/srodtytul]

W następstwie takiej lekcji stało się jasne, że zabrakło nadzoru o charakterze systemowym. Potrzeba bowiem czegoś więcej niż tylko nadzoru nad pojedynczymi instytucjami, tj. nadzoru mikroostrożnościowego. Niezbędny jest nadzór systemowy, makroostrożnościowy, który identyfikuje, analizuje i przeciwdziała czynnikom ryzyka w całym systemie finansowym, a nie tylko w pojedynczych instytucjach. Te czynniki ryzyka mogą być związane z:

nadmierną koncentracją

skorelowanymi ekspozycjami poszczególnych instytucji (w tym transgranicznymi),

zbytnim uzależnieniem od słabo zdywersyfikowanych źródeł finansowania,

nadmiernym wzrostem cen aktywów,

zbyt wysokim tempem wzrostu akcji kredytowej.

Wszystkie te czynniki ryzyka związane są zwykle z procyklicznością systemu finansowego. Nie wystarczy podejmować działania w celu ich identyfikacji – to w wielu krajach jest dobrze utrwaloną praktyką. Standardem jest publikowanie przez banki centralne raportów o stabilności systemu finansowego (w Polsce NBP publikuje taki raport od 2001 roku). Tym czynnikom ryzyka należy przeciwdziałać. Komitet Bazylejski zarekomendował m.in. wprowadzenie nowego narzędzia, bezpośrednio dotyczącego procykliczności w systemie finansowym, tj. dodatkowych wymogów kapitałowych – tzw. buforów antycyklicznych. W sytuacji zbyt szybkiego wzrostu akcji kredytowej minimalny poziom współczynnika wypłacalności banków może być zgodnie z tą propozycją podwyższony nawet o 2,5 pkt. procentowego.

Niezależnie od nowych rozwiązań i propozycji nadzorcy mikroostrożnościowi mają z reguły w swoim arsenale skuteczne narzędzia, które odpowiednio zastosowane mogą ograniczyć narastanie ryzyka systemowego. Klasycznym przykładem jest wprowadzenie limitu relacji kredytu do wartości kredytowanej nieruchomości (LtV, loan-to-value). Nadzorcy muszą jednak posiadać odpowiednie umocowanie do przeciwdziałania czynnikom ryzyka o charakterze ogólniejszym niż ryzyko dla pojedynczych instytucji, a także rozumieć naturę tych czynników ryzyka. Dlatego też w wielu krajach rozważane jest powołanie instytucji odpowiedzialnych za monitorowanie ryzyka systemowego, w tym zwłaszcza wzmocnienie kompetencji banków centralnych w tym zakresie.

[srodtytul]Uprawnienia nadzorów[/srodtytul]

Wyzwania dotyczące stabilności rynku finansowego mają nie tylko krajowy, ale także transgraniczny wymiar. W Unii Europejskiej uprawnienia nadzorców okazały się dalece niewystarczające, aby odpowiednio wcześnie zidentyfikować czynniki ryzyka w systemie finansowym i im przeciwdziałać. Uwidocznione problemy spowodowały, że UE zdecydowała się na utworzenie z początkiem 2011 roku Europejskiego Systemu Nadzoru Finansowego opartego na dwóch filarach – makroostrożnościowymi i mikroostrożnościowym.

Filar makroostrożnościowy stanowi Europejska Rada ds. Ryzyka Systemowego (ESRB) funkcjonująca pod auspicjami Europejskiego Banku Centralnego. Do głównych zadań ESRB należą analizy stabilności finansowej, identyfikowanie czynników ryzyka systemowego i szeregowanie ich pod względem ważności. Na podstawie zidentyfikowanych czynników ryzyka ESRB będzie mogła wydawać ostrzeżenia oraz zalecenia w sprawie działań zaradczych i kierować je m.in. do państw członkowskich UE.

Jednym z najistotniejszych obszarów zainteresowania ESRB będzie z pewnością tempo wzrostu akcji kredytowej w poszczególnych segmentach rynku i krajach UE powiązane w wielu przypadkach ze znaczną skalą transgranicznych przepływów kapitałowych. Przedkryzysowy boom kredytowy w Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Irlandii oraz w krajach bałtyckich był w znacznym stopniu finansowany napływami kapitału poprzez sektor bankowy. W szczególności ryzyko makroekonomiczne wzrasta w sytuacji, gdy pożycza się pieniądze z zagranicy na finansowanie rynku nieruchomości. Rośnie zadłużenie zewnętrzne kraju, nie rośnie natomiast potencjał produkcyjny, który zadłużenie to mógłby w przyszłości obsłużyć – nieruchomości niczego bezpośrednio nie produkują.

W sytuacji, gdy kredytowane są nieruchomości na rynku pierwotnym, można przynajmniej mówić o bieżącym wzroście produkcji budowlano-montażowej i PKB. Kredytowanie zakupów z rynku wtórnego przekłada się natomiast wyłącznie na wzrost cen nieruchomości.

W krajach bałtyckich, jak i w niektórych Europy Wschodniej i Środkowej miały miejsce finansowane z zagranicy bardzo duże przyrosty kredytów nominowanych w walutach obcych (tzw. kredyty walutowe). Kredyty te stały się popularne szczególnie w sektorze nieruchomości, gdyż klienci banków uwierzyli w siłę swoich narodowych walut, spodziewając się trwałej stabilizacji kursu lub też ich aprecjacji w długim okresie. Jednocześnie kredyty te były (i wciąż są) niżej oprocentowane niż kredyty w walucie krajowej. Od strony podaży kredyty walutowe są także bardzo atrakcyjne. Dzięki znacznemu popytowi łatwiej jest prowadzić ekspansję rynkową, a jednocześnie spread walutowy (różnica kursu kupna i sprzedaży) zapewnia bankom dodatkowe, znaczne dochody.

[srodtytul]Kredyty i oszczędności[/srodtytul]

Napływ z zagranicy kapitału finansującego kredyty walutowe umożliwia zdecydowanie szybszy wzrost kredytu w gospodarce, niż wynikałoby to ze wzrostu oszczędności krajowych, a to otwiera drogę do boomu kredytowego. Kredyty walutowe zwiększają także ryzyko makroekonomiczne, dlatego że osłabiają oddziaływanie polityki pieniężnej na gospodarkę. Koszty tych kredytów są niewrażliwe na zmiany krajowych stóp procentowych, a wyższe krajowe stopy procentowe zachęcają jedynie klientów banków do zadłużania się w niżej oprocentowanych walutach.

Kryzys pokazał również, że ryzyko refinansowania długoterminowych kredytów walutowych może stanowić istotne wyzwanie. W wyniku udzielania kredytów walutowych w wielu krajach wzrosła luka finansowania i tym samym zwiększyło się istotnie uzależnienie banków od finansowania zagranicznego. W przypadku bezpośredniego finansowania akcji kredytowej przez podmioty macierzyste banków krajowych ryzyko wydaje się mniejsze, przynajmniej podczas kryzysu w większości przypadków się ono nie zmaterializowało. Duża koncentracja może jednak stanowić znaczny potencjalny problem, gdyż uzależnia sytuację podmiotu krajowego od sytuacji ekonomicznej banku macierzystego w całym okresie kredytowania nieruchomości.

[srodtytul]Skutki zmiany kursu[/srodtytul]

Wreszcie, nie sposób pominąć ryzyka utraty zdolności do obsługi kredytu przez kredytobiorców w wyniku zmian kursu walutowego. To ryzyko wprawdzie także się nie zmaterializowało, głównie jednak w wyniku radykalnych obniżek oprocentowania przez banki centralne emitujące waluty, w których nominowane były w większości przypadków kredyty walutowe – eurolandu i Szwajcarii (ECB i SNB). Dzięki temu deprecjacja waluty krajowej nie doprowadziła do istotnego wzrostu rat. Ten bufor bezpieczeństwa został już jednak wyczerpany, dalsze obniżki stóp procentowych są niemożliwe (SNB obniżył stopy praktycznie do zera) lub mało prawdopodobne ECB). Jednocześnie w przypadku wielu kredytobiorców w wyniku deprecjacji wzrósł istotnie kapitał pozostałego do spłaty kredytu.

Zagrożenia związane z kredytami walutowymi są znane od dawna. Kredyty te odegrały ważną rolę m.in. podczas kryzysu skandynawskiego w latach 80. ubiegłego wieku. Kiedy korona fińska (w okresie 1991 – 1993) i korona szwedzka (w 1992 r.) zostały poddane atakowi spekulacyjnemu (kryzys Europejskiego Systemu Walutowego) i nastąpiła silna deprecjacja tych walut, to dla banków zmaterializowało się zarówno ryzyko płynności, jak i ryzyko kredytowe. Ograniczenie finansowania i istotny wzrost jego kosztu zmusiło banki skandynawskie albo do domagania się wcześniejszej spłaty kredytów przez ich klientów, albo dokonania konwersji kredytów na walutę krajową. To z kolei przyczyniło się do szybkiego wzrostu strat z tytułu niespłaconych kredytów. Przykładowo, dla siedmiu największych banków szwedzkich straty kredytowe wynosiły około 12 proc. ówczesnego PKB.

[srodtytul]Świetny interes, ale niebezpieczny[/srodtytul]

Ryzyko związane z kredytami walutowymi zostało na nowo przypomniane w wyniku obecnego kryzysu. W Austrii, gdzie kredyty te były bardzo rozpowszechnione, nadzór finansowy w 2010 roku po prostu wprowadził restrykcyjne ograniczenia w ich udzielaniu. Jednak zarówno banki skandynawskie, jak i austriackie nadal oferują kredyty walutowe poprzez sieć swoich filii poza swoimi rynkami macierzystymi, szczególnie w regionie środkowej i wschodniej Europy. Dlaczego tak się dzieje? Otóż z punktu widzenia pojedynczych banków wciąż jest to świetny interes. Dlatego też, dla banków posiadających filie w krajach, w których kredyty walutowe stanowią istotny segment rynku, zakaz ich udzielania wydany przez nadzorcę macierzystego stawiałby filie tych banków w gorszej pozycji konkurencyjnej wobec innych banków działających na tym rynku. Z kolei ograniczanie kredytów walutowych poprzez regulacje w kraju goszczącym również może nie być łatwe, i to z wielu powodów. Jednym z nich może być ryzyko, że wobec zakazu udzielania kredytów walutowych działalność ta zostanie przeniesiona do segmentu transgranicznego. W takiej sytuacji banki krajowe (w tym filie banków zagranicznych) nie mogłyby udzielać intratnych kredytów walutowych, jednocześnie jednak kredyty te oferowane byłyby przez słabiej regulowane oddziały banków zagranicznych operujące na podstawie tzw. jednolitego paszportu unijnego.

Rozwiązaniem tej trudnej sytuacji może być skoordynowane działanie w ramach całej UE. Dużym wsparciem dla regulatorów mogłaby być w takiej sytuacji jasna rekomendacja ESRB zmierzająca do ograniczenia kredytów walutowych dla niezabezpieczonych kredytobiorców detalicznych w całej UE, niezależnie od kraju, z którego byłyby one oferowane i dokąd kierowane. Rozwiązanie problemu kredytów walutowych mogłoby stać się jednocześnie jednym z działań ESRB budującym reputację nowych instytucji nadzoru finansowego w UE.

[i]Autor jest dyrektorem Departamentu Systemu Finansowego NBP. Artykuł wyraża wyłącznie poglądy autora i nie powinien być interpretowany jako stanowisko instytucji, w której jest zatrudniony[/i]

Źródłem kryzysu finansowego i gospodarczego było ryzyko zakumulowane w systemie finansowym. Ryzyko to było tak groźne, ponieważ miało charakter systemowy, nie zostało jednak w porę zidentyfikowane ani ograniczone przez instytucje publiczne wchodzące w skład sieci bezpieczeństwa finansowego (safety net). Dlaczego tak się stało?

Odpowiedź na tak postawione fundamentalne pytanie warto rozpocząć od przybliżenia samej natury ryzyka systemowego. Ryzyko to koncentruje się w większych częściach systemu finansowego, poprzez wzajemne powiązania pojedynczych instytucji i rynków. Dlatego też jego materializacja prowadzi do wystąpienia zaburzeń, które mają potencjał rozpowszechniania się na inne instytucje i segmenty rynku finansowego, a także na sferę realną gospodarki.

Pozostało 94% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy