Portugalia sprzedała obligacje dwuletnie warte 1 mld euro. Wyniki tej aukcji okazały się jednak bardzo słabe. Średnia rentowność sprzedawanych obligacji sięgnęła 5,99 proc., gdy na poprzedniej aukcji przeprowadzonej we wrześniu wyniosła 4,09 proc. Popyt na te papiery był 1,6 razy większy od podaży, podczas gdy we wrześniu 1,9 razy większy.
Rentowność portugalskich obligacji dziesięcioletnich po wczorajszej aukcji osiągnęła na krótki czas rekordowy poziom 7,7 proc. Inwestorzy wyprzedawali również dług innych państw z peryferii strefy euro. Rekordową rentowność osiągnęły więc też obligacje dziesięcioletnie Grecji (12,9 proc.) oraz Irlandii (9,64 proc.). Rentowność hiszpańskich była bliska rekordu, a włoskich, po raz pierwszy od dwóch lat, przekroczyła poziom 5 proc.
Nagły wzrost kosztów finansowania Portugalii wskazuje zdaniem analityków, że kraj ten będzie musiał w nadchodzących miesiącach poprosić Unię Europejską oraz Międzynarodowy Fundusz Walutowy o pomoc, podobnie jak to uczyniły w zeszłym roku Grecja oraz Irlandia. – Portugalski rząd usiłuje pokazać, że nie dzieje się nic strasznego, i wskazuje, że może zdobywać finansowanie z rynku. Ale przy tak dużej rentowności będzie to w dłuższym terminie niemożliwe – twierdzi Dirk Poelman, zarządzający funduszem w KBC Asset Management.
Portugalia musi zebrać w tym roku z rynku około 20 mld euro, by pokryć swoje potrzeby pożyczkowe. Lizboński rząd twierdzi, że da sobie radę z tym zadaniem bez międzynarodowej pomocy. Wskazuje on, że przyjęcie wsparcia wcale nie zmniejszyło niepokoju inwestorów o sytuację w Grecji oraz Irlandii, co wyraźnie widać na rynku długu.
– Gdy patrzymy na doświadczenia Grecji i Portugalii, wygląda na to, że rynki finansowe wciąż nie są przekonane, że europejska pomoc rozwiąże ich narodowe problemy. Nie wydaje mi się więc, by rynki chciały, by Portugalia przyjęła międzynarodową pomoc finansową – mówi Fernando Teixeira dos Santos, portugalski minister finansów.